MaciejBrace prowadzi tutaj blog rowerowy

MaciejB.

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody - Maraton

Dystans całkowity:5303.59 km (w terenie 2953.18 km; 55.68%)
Czas w ruchu:255:41
Średnia prędkość:20.32 km/h
Maksymalna prędkość:54.85 km/h
Suma podjazdów:8767 m
Maks. tętno maksymalne:200 (951 %)
Maks. tętno średnie:191 (97 %)
Suma kalorii:172255 kcal
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:71.67 km i 3h 30m
Więcej statystyk

MTB Marathon - Murowana Goślina

  d a n e    w y j a z d u 74.34 km 74.34 km teren 04:18 h Pr.śr.:17.29 km/h Pr.max:50.61 km/h Temperatura:15.0 HR max:192 ( 97%) HR avg:169 ( 86%) Podjazdy: m Kalorie: 4103 kcal Rower:Accent Peak
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 02.05.2013

Pierwszy start w sezonie nie do końca udany z kilku powodów. Planowałem wystartować na dystansie Giga, opłatę wniosłem dwa tygodnie wcześniej. Niestety sytuacja w pracy - jej ilość, drobny konflikt interesów pomiędzy kierownikiem a mną, oraz zatajenie, że szef idzie na urlop spowodowało, że w mojej głowie kręciła się myśl o skrócenie dystansu ponieważ dnia następnego muszę się z jawić w pracy - zgadnijcie czy miałem robotę na 8 godzin ??

Planowałem jak zwykle start na końcu i uwiesić się ostatniego zawodnika, ponieważ czasy z lat poprzednich mówiły, że mam szanse. Uczepiłem się ostatniego i ładnie wytrzymałem tak do 30 km, być może dał bym rade dłużej gdyby, nie pieprzona gałąź, którą wyminąłem ekwilibrystycznym ruchem. Później nadeszły harty z Mega ja dodatkowo wpadłem do błotka i chyba wtedy musiałem uszkodzić wiązadło w kolanie. Dalej nadszedł Grzegorz Dopierała i chyba Jacek. Później tak mnie zlało potem - konkretnie mnie odcięło, że chciałem zjechać na rozjeździe. Dalej pojawił się Krzysztof i Zbyszek, z którym przez chwilę jechałem. Piaskownica sprawnie pokonana, przed kilerem doszedł mnie Ryszard Bróździński, któremu skutecznie opierałem się do 58km, na 62 km podjąłem decyzję, że rezygnuję z giga. Dalej dobrym zwyczajem dopadłem kilku z mega, przepuściłem kilku z giga.

Czas orientacyjnie podany z mojego licznika. Rozpatrując to jako start mega i porównując do zeszłego roku to przyjechałem około 12 minut szybciej mimo drobnej kontuzji co napawa drobnym optymizmem.

Patrząc dzisiaj na wyniki - chyba dałem dupy bo okazało się, że kilka minut przede mną było dwóch zawodników: starszy Pan za którym na początku jechałem i jeszcze jedna osoba być może co miała laczka na trasie - gdyby nie kontuzja może bym dorwał ostatniego.

Aha te terminatory z Goggle Pro Active Eyewear co startowały na Giga są nie do zajechania. Gratulacje Panowie

0:01:17 (0%) HZ 080--137
3:02:114 (69%) FZ 137--175
1:19:05 (30%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Sinusoidy XC

  d a n e    w y j a z d u 66.96 km 66.96 km teren 04:29 h Pr.śr.:14.94 km/h Pr.max:43.05 km/h Temperatura: HR max:139 ( 70%) HR avg:191 ( 97%) Podjazdy: m Kalorie: 2308 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Niedziela, 10 lutego 2013 | dodano: 10.02.2013

Dzisiaj wybrałem się na zawody, organizowane przez JPbike, troszeczkę sceptycznie podszedłem do zawodów w okresie zimy. Nie ten okres i za zimno na moją astmę.

Krótko po 10 wybrałem się w kierunku Dymaczewa areny zawodów. Do miejsca startu dotarłem bardzo sprawnie, a ostatnie km to po trasie zawodów w tym wyczerpujący podjazd. W biurze zawodów wszystko przebiegło sprawnie ;) , a na miejscu mnóstwo znajomych. Jeszcze nie zdążyłem ostygnąć, a już zakomunikowano rundę zapoznawczą. Plecak podrzuciłem do samochodu mistrzowskiej rodzinki J.M. Horemskich. Sinusoidy znane już mi obcykane co i jak, zjazd oznaczony trzema wykrzyknikami już w zeszłym roku badałem możliwości zjazdu ale odpuściłem go. Dalej trochę szybkiej trasy zakończonej trudnym i wymagającym podjazdem.
Zadeklarowałem dwa kółka i tyle zrobiłem przy drugich sinusoidach Jarekdrogbas i reszta wycinaków dała mi dubla nr 1 a później w okolicach podjazdu dostałem dubla nr 2.
Później przenieśliśmy się nad ognisko gdzie odbyła się ceremonia dyplomów oraz pałaszowanie smakołyków. Trochę pogaduszek, a ja po krótkiej chwili udałem się w drogę powrotną - trochę się pogubiłem i finalnie niebieskim i czerwonym szlakiem dotarłem do grajzerówki.

Zawody bardzo fajne, a poziom trudności podjazdu iście Golonkowskim stylu - tego można było się spodziewać po JPbike - nie pozostaje nic innego jak tylko trenować.

Jacku - gratulacje, organizacja i oznaczenie wzorowe.

Dane tylko z dojazdu i zawodów
1:51:23 (53%) HZ 080--137
1:25:05 (40%) FZ 137--175
0:14:39 (7%) PZ 175--196

/5344860


Kategoria Trening, Wycieczki, Zawody - Maraton

GrandPrix - Łopuchowo

  d a n e    w y j a z d u 110.42 km 64.00 km teren 05:36 h Pr.śr.:19.72 km/h Pr.max:42.66 km/h Temperatura:12.0 HR max:193 ( 98%) HR avg:168 ( 85%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 23 września 2012 | dodano: 23.09.2012

Grand Prix Łopuchowo - ostatni starcie w tym sezonie.
Pobudka późno o 6.30 - pociąg o ludzkiej godzinie 8.55, szybki dojazd, szybkie załatwienie spraw. Na miejscu powitanie z Ryszardem Bruździńskim, Dorotą Kuleczką,
Josipem, z3waza, JoannaZygmunta.
Niepotrzebne rzeczy zostawiam u Ryszarda i idę zrobić rozgrzewkę. Do sektora nr 3 wchodzę na 5 minut przed startem i jest niewiele osób - większość osób stoi w sektorze nr 2 i 1.
Pierwsze kilometry to ogień bo trasa idzie asfaltem. Przechodzę kilka osób i podczepiam się do małego pociągu, który ładnie idzie tylko trochę nierówno.
Po około 10 km z pociągu odchodzi silna dwójką reszta razem jedzie. W grupie jedzie Gizela Rakowska i staram się jechać na kole kilka metrów za nią aby wszystkie pułapki piaskowe wychwycić i mieć czas zareagować. Z całej grupki zostaję ja, Gizela i dogoniony MAZIARZ Andrzej (Corratec), tuż za nami ciśnie DEHMEL Roman. Próbuję kilka razy dać zmianę Gizeli, ale stosuje dziwną taktykę - kiedy jestem zrównany z nią to ona przyśpiesza - nie wiem o co chodzi, i po kilku próbach jadę z tyłu - mam moc w nogach, ale brak sposobności do łagodnego przyśpieszenia. Przy podjeździe pojawia się okazja Roman D. silniej depnął ja za nim i Gizela odpuściła , jeszcze skoczył Andrzej. Po chwili zostaję tylko z Andrzejem i jedziemy równo razem. Gdzieś na 29, Andrzej słabnie próbuję mu dać zmianę, ale nie może utrzymać koła i odjeżdżam. Na drugiej pętli trochę zwalniam i wciągam żelka. Ponownie razem jedziemy. Gizela mocno ciśnie, trzymam jej koła za mną jest CZERWIŃSKA Anna. Finalnie to samo z tą różnicą, że Gizela ciągle prowadzi ja za nią, Anny już nie ma. Gizela tak ciśnie, że coraz więcej tracę - ciągle jest w zasięg wzroku. Na 45 km podejmuję dojścia - na zjazdach dokręcam, hamulca nie tykam i prawie ją mam w zasięgu łańcuchu - robię jeden błąd na potężnej piaskowej pułapce i Gizela mi znika. Na 59km mam kryzys trochę zwalniam na 62 km dochodzą mnie CZERWIŃSKA Anna i CZERWIŃSKI Maciej, ładnie jadą po zmianach. Na finałowym asfalcie jest pod górkę i pod wiatr - daję całą moc i dochodzę ich. Zakręt na stadion Ania zostaje przy prawym brzegu, Maciej C. zjeżdża na lewo, ja pakuje się miedzy nich hamuję w ostatniej chwili jeszcze kurwidołki dwa zakręty i jestem pierwszy. Do mety kilka metrów z lewej atakuje Ania - jeszcze mocne depnięcie i o koło wyprzedzam. Nogi mam miękkie i idę usiąść na ławce.
Po raz pierwszy wyprułem się do końca i walczyłem do ostatniego metra - z czego byłem niesamowicie zadowolony.
Przebieranko, jedzenie, nagrody dla zwycięzców i tombola - bez nagród i kupa śmiechu z Dorotą i jej bratem oraz żoną brata oraz innymi siedzącymi przy ławeczce - Ryszard przoduje :) Kilka zdań wymieniam z JoannąZygmunta i Bloom.
Czas na pociąg niby ma być - ale okazuje się, że nie w niedzielę - do następnego ponad 2,5 godziny więc decyduję się na przejazd do Poznania. Łopuchowo - Murowana Goślina - Bolechowo - szlak nadwarciański - ścieżka wzdłuż szybkiego tramwaju - Niestachowska - skrót przed Kiekrz - Polska - Ptasia - Lasek Marceliński - Dom - byłem kwadrans przed przyjazdem pociągu do Poznania.

Oficjalne wyniki
112 379 RAKOWSKA Gizela 1984 K-2 Northtec BIKE TEAM 10 4 0:53:17( 120) 01:19:53( 115) 2:43:12
113 333 GOGOLEWSKA Małgorzata 1966 K-4+ T-Kłos Team Murowana Goślina 11 2 0:50:01( 103) 01:16:41( 107) 2:43:54
114 759 BOROWICZ Maciej 1977 M-3 Drużyna Szpiku 103 41 0:52:39( 116) 01:19:38( 114) 2:45:20
115 395 CZERWIŃSKA Anna 1975 K-3 BTS Budzyń 12 6 0:52:52( 118) 01:19:57( 117) 2:45:20
116 394 CZERWIŃSKI Maciej 1976 M-3 BTS Budzyń 104 42 0:53:10( 119) 01:19:58( 118) 2:45:23
117 126 MAZIARZ Andrzej 1952 M-5 Corratec Team Poznań 105 8 0:52:34( 115) 01:19:54( 116) 2:46:04
118 509 DEHMEL Roman 1951 M-6+ Team TRUST 106 4 0:53:20( 121) 01:20:59( 120) 2:46:21
Dorota znów mi włożyła 15 minut, Gizela była w zasięgu, natomiast Sylwia Matusiak została szybko łyknięta na pierwszych kilometrach.
Dane z drugiego kółka
0:00:00 (00%) HZ 080--137
1:07:29 (85%) FZ 137--175
0:11:53 (15%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

MTB Michałki

  d a n e    w y j a z d u 132.56 km 100.00 km teren 07:53 h Pr.śr.:16.82 km/h Pr.max:37.27 km/h Temperatura:18.0 HR max:198 (101%) HR avg:160 ( 81%) Podjazdy:980 m Kalorie: 5107 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Sobota, 15 września 2012 | dodano: 16.09.2012

Dzień wcześniej...
Godz 23 ja w łóżeczku smacznie śpię,a tutaj nocny marek Zbyszek budzi mnie oferując transport z Bloom, grzecznie odmawiam - bo w życiu nie lubię niespodzianek na ostatnią chwilę.
Pobudka 4 rano, w pociągu jestem o 6, planowany odjazd 6.15, 7.30 na miejscu w Drawskim Młynie, jeszcze tylko 7 km do Wielenia. Po załatwieniu formalności w biurze, pałaszuję śniadanko a później wybieram się do sklepu po wodę do bukłaka.
Przy biurze spotykam się Klosiem i dzięki jego uprzejmości, pozostawiam niepotrzebne rzeczy w jego samochodzie i przebieram do startu. Przed rozgrzewką spotykam JPbike , Zbyszka(toadi69), Jarekdrogbas i spóźnionego Marcina(Z3waza).
Pojechałem na rozgrzewkę tak sobie spokojnie krecę, wracam i widzę tłumy przy barierkach pytam się to start mega/giga - słyszę tak więc w te pędy objeżdżam stadion i niemal z marszu startuję. Nie zdążyłem wyzerować licznika i pulsometru. Plus zaistniałej sytuacji jest taki że jadę w peletonie pod koniec tętno nie wariuje, a osłonięty od wiatru udaje się włączyć pulsometr. Do rozjazdu to równa praca aby zdążyć - wjazd na pętle giga to 1g9m czyli znacznie lepiej niż rok temu. Leśnik informuje mnie że jestem 56, a za mną 7 osób - rewelacja pomyślałem. Od tego momentu samodzielnie pokonuje kilometry. Gdzieś na 40 km mija mnie, dwoje kolarzy ona mocna on raczej zwalnia i przez kilka kilometrów wożę się na jego kole później też mi odchodzi. Przed 60 km dochodzi mnie dwóch kolarzy, chwilę jadę za słabszym , który ma kryzys. Jak się okazuje później jest to finisher z MTB Challenge. Szybką mi odchodzą a w pewnym momencie znikli mi z oczu. Na 70 km przy zarwanym mostku mija mnie motor i się pytam czy jestem ostatni - odpowiedź negatywna poprawia mi humor i cisnę, aby utrzymać miejsce. Na kolejnym pkt kontrolnym, gdzie są starsi panowie dostaję informację ,że jestem 57 - coś mi nie pasuje (może ktoś zrezygnował lub się zgubił). Tempo rośnie do mety jeszcze 12 km teraz dużo szutrów. Na ścieżce przy rzece mijam kolarza biegacza, który biegnie na bosaka bo urwał hak przerzutki - w sercu radość nie będę ostatni - a może nawet 2 od końca - jak przykazał JPbike. Wjeżdżam na stadion, a tutaj ja zwykle sympatyczne brawa - gratulacje od Ryszarda Bróździńskiego i Grzegorza Dopierały. Na dole ekipa Gogle przy stoliku uzupełnia braki mineralne ;) . Idę do samochodu Mariusza przebieram się tam chwilkę rozmawiam z jednym z zawodników co zgubił trasę i przyjechał za mną, przychodzi Bloom pakujemy manatki to transita, tombola i jazda do domu. Po drodze z ogrodów spokojnie zjadłem dwie bułki z nutella.

Oficjalny wynik
53 123 GACKOWSKA JOANNA POL ROWEROWA BRZOZA BRZOZA 75K/1 06:03:23 02:25:08
54 27 STRUGAREK WOJCIECH POL CHYBA TYTEJ SUCHY LAS 64M4/12 06:11:00 02:25:03
55 54 BOROWICZ MACIEJ POL DRUZYNA SZPIKU POZNAN 77M3/26 06:13:38 02:24:54
56 167 BREGIER PIOTR POL AKADEMIA-RUCHU PŁOCK PŁOCK 68M4/13 06:16:14 01:47:17
57 32 MACKOWIAK PAWEŁ POL FRIENDS OF GLASS UJSCIE 61M5/6 06:20:18 02:34:10
58 103 PASZKIEWICZ MACIEJ POL MUROWANA 62M4/14 06:20:39 02:28:16

Przygody:
Spotkanie z dorodnym jeleniem
Jazda po pięknym dywanie z mchu, na który padały przebijające promienie słoneczne
nakłaniające - zwolnij i zrób kimę
Jedna gleba na mokrych korzeniach przy bagienku i bobrach, z dwóch gleb przy zjedzie po korzeniach jakiś magicznym sposobem wybroniłem się

Magiczna granica 6 godzin nie została złamana - spróbujemy w przyszłym roku. Czas jest gorszy o 1m28s, praktycznie pojechałem szybciej niż w zeszłym roku ponieważ walka z zarwanym mostkiem i chyba ciut dłuższy dystans - zabrało mi trochę czasu. Do jedynej kobiety trochę mi zabrakło siły w nogach, aby utrzymać się za nią.

0:10:19 (3%) HZ 080--137
5:32:20 (88%) FZ 137--175
0:34:32 (9%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Grand Prix - Koło

  d a n e    w y j a z d u 58.16 km 58.16 km teren 03:05 h Pr.śr.:18.86 km/h Pr.max:35.22 km/h Temperatura:22.0 HR max:193 ( 98%) HR avg:169 ( 86%) Podjazdy:460 m Kalorie: 2785 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 9 września 2012 | dodano: 09.09.2012

Na wstępie chciałbym przeprosić wszystkich tych, którzy są urażeni, że skróciłem trasę o 100 m, za prawdę powiadam wam, że zostałem sowicie skarcony i zdyskwalifikowany.

Dzień nie zaczął się ciekawie bo pierwsze zgrzyty były na pkp gdzie zostałem wywalony z pociągu ponieważ pociąg z pełną rezerwacją nie przewozi rowerów - tylko po co mi sprzedali bilet. Przy następnej kłótni we wzmocnionym składzie (koleżanka Dorota) dowiedzieliśmy się, że w tym pociągu są przedziały rowerowe, ale pociąg odjedzie z godzinnym opóźnieniem bo czekają na te wagony :) Szybki bieg przerobienie biletów na inny pociąg i wraz z braćmi Niewiada spędzamy magiczne 2,5 godzinki. Zapisy szybkie i po raz pierwszy dostałem gifty - skarpety, bidon,baton energetyczny, doniczkę wrzosu - fajnie. Przebieranko , rozgrzewka - i piękna pogoda, przywitałem się z "wójkiem" Ryszardem, który nakazał napierać (wersja ocenzurowana). Ustawiłem się jak zwykle na końcu bo w zeszłym roku to był tak szybki wyścig, że wymiękłem. Teraz podobnie miało być tylko drobne zmiany. Początek taki ogień, że hej tętno coś 185 ud/min, a średnia ponad 32km/h. Wiadomo że nie dam rady za wycinakami, więc ustawiłem się n końcu 4 osobowego pociągu, dwóch mocnych dwóch słabych i szybko się rozsypał, więc spokojnie doganiałem co wolniejszych. Po 15 km trasa płaska przerodziła się pagórkowatą, mocno interwałowa z kilkoma niezłymi podjazdami i szybkimi zjazdami. Interwały nie są moją mocną stroną więc umierałem, a tętno szybowało w górę. Im dalej w las zaczęły się głupie błędy ponieważ trasa fragmentami przypominała trasę po kartce w kratkę 100m w lewo i 100m w prawo - co chwilę zmiana tempa a tu jeszcze te pagórki. Za pierwszym bufecie na takim poj... kawałku trasy skręciłem za mało w lewo i znów na byłem na trasie, na tym pominiętym fragmencie była bramka elektroniczna co skutkowało na końcu dsq. Na tym samym fragmencie staje Sylwia Matysiak się cofa szukając strzałki. Po 1 km dogania mnie Sylwia z jeszcze jednym zawodnikiem i oddaje im pozycję za nami jedzie dziewczyna, znów ktoś nie skręca tam gdzie trzeba ale dziewczyna krzyczy i zawracamy. Znów Sylwia z jegomościem przestrzeliwują skręt bo ja jadę w prawo za dziewczyną. Dziewczyna mocna i mi odchodzi a po bufecie w ogóle znika mi z oczu - reszta się nie cofa. Drugi bufet na 36 km na szczycie górki, aż młynek się zagrzał i chyba ze 4 razy wspinaliśmy się na całkiem niezłe wzniesienie. Najśmieszniejsze momenty były na moim 42 km, kiedy napieracze zaczęli mnie mijać pytając się , "ej ile masz km na liczniku bo ja 51" - a ja na to 42 - po czym następowała wiązanka. Na 51km bardzo poważny wypadek - rywalkę, którą goniłem prawdopodobnie przelicza się ze swoimi siłami przejeżdżając przez rów za asfaltem (druga wersja zderzyła się z quadem) - finalnie rower połamany a dziewczyna karetką zabrana w ciężkim stanie. Na trasie mnóstwo wypadków, pomyłek tras, skracania, dla mnie trasa strasznie denerwująca po co chwilę trzeba było wyszukiwać wzrokiem strzałki, pod względem treningowym - rewelacja. Na ostatnim fajnym zjeździe podnoszę zgubiony bidon - dzień pełen giftów.

Dorota znów mi włożyła ze 25 minut i była na pudle, Ci co zawsze wygrywają - wygrali. Tombola obfita nic ni trafiłem. Spotkałem JoannaZygmunta, z3waza, Ryszarda Bruździńskiego, Grzegorza Dopierałę, Sylwię Matysiak. Poznałem Iwonę oraz Tomka.

MaciejB na starcie w Kole © JoannaZygmunta


Lekko nie była - widać po pulsie
0:00:47 (0%) HZ 080--137
2:10:49 (69%) FZ 137--175
0:58:05 (31%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

MTB Powerade - Karpacz - 2012

  d a n e    w y j a z d u 28.96 km 28.96 km teren 04:03 h Pr.śr.:7.15 km/h Pr.max:29.53 km/h Temperatura:26.0 HR max:194 ( 98%) HR avg:159 ( 81%) Podjazdy: m Kalorie: 4327 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Sobota, 23 czerwca 2012 | dodano: 25.06.2012

Dzięki wielkiemu zbiegowi wydarzeń wybrałem się z JPbike do Karpacza w celu wystartowania w maratonie. Dotarliśmy do noclegu w Ściegnach około 22, gdzie przywitał nas Bloom wraz z znajomymi.

Widok z okna pokoju gdzie zatrzymaliśmy na nocleg © MaciejBrace

Później przyjeżdża ekipa w składzie Marc, Toadi69, Klosiu, Jacgol. Nastroje są bojowe, a do mnie dociera, że jutro to nie będzie zabawa. Sobota wczesna pobudka i śniadanko bo muszę jeszcze start opłacić i robię sobie spacerek 4km tam i z powrotem.
Spacerek do Karpacza © MaciejBrace

Na miejscu już gorączkowe przygotowania. Klosiu i JPbike jadą giga reszta Mega ekipa Blooma startują treningowo. Wyjeżdżamy godzinę przed startem a na miejscu podziwiamy start Giga. Na zapleczu stadionu po asfaltach robię rozgrzewkę bo lekko nie będzie. Start spokojny bo jest podjazd ale widać że treningi swoje robiły spokojnie jadę w tyle mini i wyprzedzam. Pierwszy zjazd i korek ale i tak bym nie podjął próby zjazdu dla mnie za trudny, znów podjazd i jedziemy, chyba zjazd błotną rynna mógł iść zdecydowanie lepiej zbyt często blokuję koła i się ślizgam. Dalej to kojarzę zjazd kamienną rynną gdzie stoi kład Gopru, ponownie fragment z kamieniami gdzie w dolnej sekcji glebie rozpieprzając licznik o wielki głaz. Gdzieś po drodze był strumyk z pseudo kładką z kłód drewna - zrobiłem sobie przystanek na schłodzenie głowy i mikro przerwę. Szybkie przeloty wzdłuż płotu i znalazłem się w dolnej części Karpacza. Wspinaczka po lokalnych ulicach i podjąłem decyzję o wycofaniu ze względu na zbyt duże zmęczenie, dodatkowe dotychczasowe odcinki trasy nie zaoferowały mi odpowiedniego poziomu zadowolenia ze względu na zbyt małe umiejętności techniczne. Zamiast skręcić w sekcję z schodami popedałowałem 150 wyżej i zgłosiłem swoją rezygnację, odebrałem kuponik na jedzonko, które po raz pierwszy w życiu wpierniczyłem. Na mecie już byli Jacgol oraz Marc a kwadrans później przyjechał Toadi69 robiąc wielkie oczy - po czym go uświadomiłem, że się wycofałem. Długo czekamy za dwójką ambitnych gigowców pierwszy pojawia się JPbike, a kilka minut za nim Klosiu - Gratulacje dla wszystkich co ukończyli. Jacek miał niesamowite przygody i wygląda niczym wampir. Końcówka tomboli i zwijamy się w powiększonym stanie do noclegowni.
Ja jestem wykończony, lekki posiłek meczyk i sen.

Fotki będą i to na rowerze :)
Na trasie © MaciejBrace


Podsumowanie - tak jak mówił Toadi69 jest to najcięższa edycja i zdecydowanie nie dla mnie - zjazdy, podjazdy można potrenować i tu moim zdaniem widać postęp bardzo dużo wjechałem. Gdybym miał ocenić stopień zadowolenia z wydanych pieniędzy w kontekście, że to by zaplanowany z opóźnieniem prezent urodzinowo- imieninowy - to moim zdaniem najgorszy wybór edycji MTB Powerade. Na plus było: towarzystwo - wyborne, widoki- wyśmienite, pogoda-idealna.

0:33:28 (10%) HZ 080--137
3:55:31 (74%) FZ 137--175
0:50:39 (16%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Grand Prix - Maraton Gniezno

  d a n e    w y j a z d u 66.00 km 66.00 km teren 03:14 h Pr.śr.:20.41 km/h Pr.max:40.77 km/h Temperatura:29.0 HR max:196 (100%) HR avg:171 ( 87%) Podjazdy: m Kalorie: 2985 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 20.05.2012

Wczesna pobudka o 5 rano i zjadłem porządne śniadanko jak nigdy ryż i mięcho dodatkowo w pociągu 2 bułki z miodem a na miejscu batonik corny. Podróż pociągiem poszła expresem bo wybrałem TLK. Na miejscu rejestracja odbywa się dość szybko i wybrałem dystans mega 66km (2 pętle po 33km) - w domu oszacowałem czas przejazdu, ryzyko dostania dubla i limit czasu. Z poprzednich startów mniej więcej znałem trasę i wiedziałem ,że zawsze umierałem na pierwszych kilometrach gdzie jest mnóstwo podjazdów i zjazdów. Jak zwykle wybrałem ostatnie miejsce w sektorze aby swoim tempem pokonać trasę, szybko zostać dopadnięty przez napieraczy z mini.
Tak jak zwykle ostry początek, ale starałem się kontrolować tętno i zostałem wyprzedzony przez wszystkich i nagle mijam Panią SWAT i jeszcze kilka osób - no byłem niesamowicie zaskoczony. Jedyny trudny techniczny odcinek to taka rynna z piachem, która kończy się jeziorem, natomiast trasa za chwilę pnie się do góry twardym ale bardzo trudnym podjazdem, który pokonuje tak 60%. W rynnie poszło jakoś nie tak i glebie, a później zbiegam, puszczając mini. Tak na 10 km Pani SWAT mnie wyprzedza. Niestety samotnie pedałuje, a 20km praktycznie pod wiatr.
Trasa bardzo szybka, natomiast mi całkowicie nie idzie jazda w głębokim piachu gdzie szybko mną rzuca na boki i jadę dość asekuracyjnie. Druga część trasy z wiatrem mniej piachu twarde szutry. Teraz duszę ile wlezie na szybkich fragmentach puszczam hamulce i rzadko kiedy schodzi prędkość poniżej 27 km/h pod koniec około 6km znów te same interwałowe górki - bo wracamy tą samą trasą. Za mną kilka osób zwłaszcza jedna dziewczyna w stroju Rybczyński, przede mną znajomy rywal z rejonów Murowanej około 50 co jedzie bardzo równo i naprawdę trudny to dla mnie przeciwnik. Wjazd na drugą zaczyna się od sekcji XC w Parku a kończy się stromym podjazdem przy jakieś wylotówce. Zawodnik z MR mam w zasięgu wzroku, dopadam małżeństwo ( żonka odpada ze zmęczenia), dziewczyna też jest w zasięgu wzroku. Ponieważ znów pod wiatr jegomość z MR odchodzi szybko, natomiast ja dość często tasuję się z dziewczyną (od Ryby). Gdzieś na 40km mijam się czołówką, a ja mijam ludzi z Mini. Znów piaskowa rynna idzie lepiej ale na końcu znów glebie - za mało wiary w siebie i prędkość za mała. Dziewczyna mnie wyprzedza, ale za chwilę jest ten podjazd i doganiam ją bo też wprowadza. Często tasujemy się mi idzie lepiej na podjazdach i twardych odcinkach natomiast szybka jazda w piachu to jej domena. Gdzieś na 45-50 km doganiam następną dziewczyną, a za chwilę dociąga do nas pechowiec z M5 (po sprawdzeniu okazał się że to M6+) co miał panę a na plecach ciągle widzę dziewczynę (od Ryby). Zbliżamy się do bufetu i znów głęboki piach rzuca mnie i wszyscy mnie biorą - bufet szybko polewka głowy wodą i zaraz doganiam ich - nie oddam tak łatwo mojego miejsca. Znów z wiatrem i planuję atak jest około 18 km do mety. Dodaję gazu i wyprzedzam wszystkich, znów szybka sekcja normalnie lecę :) wybity na na górkach, przelot przez asfalt i pierwszy błąd, nie zwróciłem uwagi na strzałkę i planowałem skręt w prawo, a trasa idzie prosto, kuźwa tracę dwa miejsca. Jestem blisko szybkie szutry i piaskowy zakręt no i się stało jegomość z M5 włączył turbo i odszedł tak szybko że w pagórkowatym terenie normalnie znikł. Znów planuję kolejny atak, a raczej umocnienie pozycji - finalnie udaje się. Wpadam na teren parku mała pętelka może 100 metę a tam jegomość przekracza metę - dosłownie tyle mi zabrakło.

Przed startem miłe chwilę spędzam z koleżanką Dorotą co pierwszy raz w tym roku startuje i znów mi pewnie dołoży z 30 minut, przed samym startem witam się z Sylwią i chwilę rozmawiam z Panem Swat o jego wypadku i rehabilitacji - mówi ,że mięśnie w rejonie kolana osłabły z powodu unieruchomienia biodra.
Na mecie, nie zostałem zdyskwalifikowany i nie przyjechałem ostatni, dostałem kiełbaskę z chlebkiem i wody do woli. Bananów nie jadłem, na pomarańcze nie załapałem się - podobno było mało, tortu z okazji 10 lecia zawodów też nie jadłem - bo to ryzyko w takiej temperaturze, a przecież niedawno podtrułem się i nie pojechałem do Wałbrzycha, zresztą dzisiaj też coś mnie muliło rano.

Finalnie Dorota włożyła mi ze 23 minut, Sylwia 17minut. Przez chwilę rozmawiałem z jegomościem na temat ciśnienia w oponach Race King bo mnie rzucało a Dorota na smart samach czuła się wręcz idealnie - tak na oko miała ze 1.5 bara natomiast jegomość z pucharkiem 3.2 i 3 bar bo Gniezno ma dużo asfaltów - i to co się straci na piachu szybko się nadrabia - znów coś nowego.
Moje odczucia:
Jechało mnie się dość dobrze w takiej temperaturze. Trening siłowy na górce w Lasku Marcelińskim spowodował, że dość często pokonywałem pagórki na średniej tarczy, tylko już przy dużym zmęczeniu jechałem na żółwiku. Na szczycie górki nie było tragedii i nie oddawałem pozycji - jednak musiałem chwilkę pokręcić wolniej. Miałem jeden fragment płaski jak jechałem pod wiatr, że średnia spadła poniżej 20 km. Jak zwykle na piachu mnie rzucało przy dużych prędkościach. Żadnych skurczy i odcięć. Do końca potrafiłem utrzymać stałą prędkość i jeszcze mogłem kilka razy zaatakować.

Proszę o szanownych czytelników o jakieś sugestie treningowe - cel - zwiększyć prędkość wyścigowa, aby opuścić ostatnią 10 ;) na zawodach.

Jak będą finalne wyniki to skoryguję różnice czasowe i są dzięki Josipowi.
1 341 SWAT Sebastian 1990 M-2 Swat Team 1 1 0:33:20( 2) 01:06:03( 9) 2:12:56
.
64 232 BRUŻDZIŃSKI Ryszard 1959 M-5 63 6 0:38:31( 58) 01:12:28( 52) 2:36:31
100 722 KULECZKA Dorota 1978 K-3 Luboń 7 4 0:43:19( 119) 01:21:34( 110) 2:51:23
111 379 RAKOWSKA Gizela 1984 K-2 Northtec8 4 0:44:04( 126) 01:23:24( 123) 2:54:44
115 814 MATYSIAK Sylwia 1978 K-3 Taris 9 5 0:42:47( 110) 01:23:19( 124) 2:57:01
127 518 SWAT Edyta 1965 K-4+ Swat Team 13 2 0:45:26( 138) 01:25:58( 130) 3:04:36
132 335 KOBUS Bogdan 1943 M-6+ T-Kłos 119 2 0:42:06( 103) 01:19:09( 101) 3:13:15
133 759 BOROWICZ Maciej 1977 M-3 DS 120 43 0:47:31( 142) 01:29:00( 134) 3:14:01
134 861 SMYK Dominika 1996 K-1 T-Kłos 14 1 0:44:17( 131) 01:27:03( 132) 3:14:07
135 459 PRAISS Monika 1973 K-3 Rybczyń. 15 8 0:47:41( 143) 01:30:17( 138) 3:14:14

Czy wspomniałem, że były dwa kible na 400 osób i trzeba było czekać 20 minut.

0:01:28 (1%) HZ 080--137
2:13:01 (67%) FZ 137--175
1:04:48 (32%) PZ 175--196

Wraz z dojazdami 84.6 km zrobiłem


Kategoria Zawody - Maraton

Tytuł wybierz z listy poniżej - dla osób o mocnych nerwach - bardzo emocjonalny

  d a n e    w y j a z d u 141.00 km 84.77 km teren 05:27 h Pr.śr.:25.87 km/h Pr.max:44.30 km/h Temperatura:29.0 HR max:193 ( 98%) HR avg:164 ( 83%) Podjazdy: m Kalorie: 4624 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Sobota, 28 kwietnia 2012 | dodano: 28.04.2012

MTB Maraton Cup - Owińska 2012
Tytuł:
- Piękna pogoda i niezły dystans
- Nie jestem mocarzem - ale spróbowałem Giga
- Zawieszam starty w MTB
- Pasja tylko dla wybranych - na tym to polega ?
- Będę jak Brevik - przyjechałeś na maraton - sorki to ja pozrywałem strzałki - jak mi przykro.
- Jestem słaby, ale żeby traktować mnie jak ścierwo

Pobudka o 5 rano a wyjazd o 8 planuje przyjazd około 10 w Owińskach - przybywam zgodnie z planem. Pan Kurek już podaje przez mikrofon jak nakręcony - ja wciągam śniadanie . Numerek dostaję od ręki. Na starcie spotykam Marc, Kłosiu, Rodman, Josip, chyba z3waza z małżonką, widzę Ryszarda oraz Grzegorza Napierałę. Start Przesunięty na 11.15 a w sektorze giga ustawia się garstka max 20 osób, śmiechy chichy, że praktycznie wszyscy będą na pudłach.Udzielam krótkiego wywiadu chyba do radia. W sektorze jest jeszcze ze znanych mi osób Mateusz Rybczyński - jeśli kogoś pominąłem to przepraszam.
Start ostry, sektory startują w kilku minutowych odstępach.
Wiadomo, że będę ostatni bo na giga są same wycinaki i poszli jak konie. Ja startuję wolniej ale i wszyscy mi uciekają ale ktoś słabnie i chcę go dognić widzę go zbliżam się i.... (naparzam sam pod wiatr piachem, mija mnie Konwa z czołówką za chwilę czołówka mini, zbliżamy się do pierwszej sekcji Dziewiczej góry)
.....wtyczka wypadła całkowity zgon tętno 193 a ja pedałuję 10 km/h - nigdy mi się to nie zdarzyło :(
Wszyscy mnie wymijają, Miskov17 przez chwilę mnie pcha - dziękuje - koleś na skuterze też. Praktycznie 50% pętelki XC z buta
Na 14 km odzyskuję sprawność i praktycznie pogodzony, że nie zdążę na rozjazd Giga (ma być na 40 km), jadę jak najszybciej aby coś tam na Mega ugrać - aby nie być ostatni. Dopadam ze 3 osoby i zadowolony stabilizuję tętno i prędkość bo widzę następne osoby a szybko się zbliżam.
Nagle wielki zaskoczenie rozjazd Mega/Giga a ja mam 1g44m - humor wraca śkręcam no gdzie, gdzie ??? Tak na giga yes yes yes - zakładam 5 godzin jazdy - ale bez zgonu - a chuj niech będzie 6g a co tam.
1 bufecik tankuję bo dużo piję, nie ukrywam jedzie mnie się ciężko ale stabilna prędkość 18-20 km - drobny kryzys mam przed 50 km - czekam na bufet. Gdzieś tutaj był drugi punkt kontrolny - jestem odnotowany. Obawiam się najgorszego, że wg organizatora jadę za wolno i bufety zwinął - niestety oszczędzam picie - jest kurewsko gorąco. Praktycznie pogodzony ze słabym czasem, jedzie mnie się fatalnie na 60 km widzę pakujący się bufet. Dziękuję dziewczynom - rozpakowały jedną butelkę i uzupełniłem camelback oraz bidon - wciągam ostatni 3 żel. na 61km znajduję kartkę ostatni z sektoru - tak ta kartka była na skuterze który miał jechać za mną - kurwa kurwa mam czarne myśli. Na jakimś szlaku z piachem glebie - coraz większe zmęczenie więc wciągam kawę w cukierku.
Dojeżdam do sekcji XC - Dziewicza góra - podjeżdżam praktycznie wszystko i nagle - czy pamiętacie taką mijankę na szczycie ????
Tam nie ma nikogo, nie ma taśm nie ma strzałek - tam nie ma kurwa nikogo od zawodów tylko uśmiechnięta pani z wieży - która domyśla się o co chodzi.
No cóż skręcam w lewo na singla co kończy cała sekcję XC zjedżam i znów kurwa nie ma strzałek ale są taśmy albo są strzałki dziwne obrócone. Kontynuuję jazdę do momentu, że niczego nie widzę - masakra. Zajeżdżam do jakieś chaty i pytam się o drogę do Owińsk jestem gdzieś blisko bo w Miękowie - szybko dojeżdżam główną szosą do Owińsk jest około 16.30 mijam w samochodzie redaktora Kurka i jest mocno zdziwiony, a miasteczko pakuje się, pomiar czasu już zwinięty. Jestem masakrycznie wkurwiony i zmęczony, dopadam stoisko z wodą i jedzeniem - czas żarcia - nikt się o nic nie pyta - więc umyłem się wodą do picia, banany zjedzone - pomarańcze zabrane do plecaka - a co kurwa nie wolno ???
Pytam się czy nikt na trasie nie zaginął czy wszystko jest ok - nikt nic nie wie.
Żadnych telefonów tak jakbym nie istniał.
Czyli wszystko jasne jestem ścierwem, który niepotrzebnie przyjeżdża ważne ,żeby kaskę przelał i o nic się nie pytał. Zwijam się do domu jest 17 a o 18.40 w Poznaniu.

Tylko mi tu nie pierdolić, że mogłem wybrać mega.

Jutro zwrócę się do nich o zwrot kasy - nie podaruje im tego, takiego traktowania tylko dlatego, że jadę wolniej. Do red. Kurka też napiszę, i będę rąbał im dupę regularnie.

Jeszcze mnie trzęsie jak o tym myślę. CHUJE !!!

0:02:48 (1%) HZ 080--137
4:33:55 (84%) FZ 137--175
0:50:33 (15%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

MTB Powerade - Murowana Goslina - 2012

  d a n e    w y j a z d u 76.97 km 76.97 km teren 04:30 h Pr.śr.:17.10 km/h Pr.max:40.41 km/h Temperatura:8.0 HR max:190 ( 96%) HR avg:169 ( 86%) Podjazdy: m Kalorie: 4057 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 15 kwietnia 2012 | dodano: 14.04.2012

Dzięki uprzejmości Jacka (JPbike) odebrałem numerek dzień wcześniej.
Pobudka dość wcześniej 5.45 a na 9 umówiłem się Jackiem.

Drobne śniadanko na miejscu ponieważ cała noc coś mnie męczyło, montaż roweru i rozgrzewka. Nadeszła godzina startu, stoję z tyłu przede mną Maksa oraz Zbyszka.
Start spokojny pozwalał wszystkim ścigaczom wyprzedzić mnie, a po uspokojeniu stawki swoim równym tempem wyprzedzać co słabszych. Mój jak zwykle działający plan zawalił się w momencie dogonienia nas przez MINI - zrobił się taki burdel, że płynność pokonania trasy poszła się walić. Gdzieś przy 30 km wszystko wróciło do normy i przyczepiłem się małej grupki. Niestety tempo było byt słabe i odskoczyłem, po drodze doganiam kilka osób i samotnie ruszam ku przeznaczeniu Killer. Pozytywnie zaskoczyła mnie sekcja wąskich podjazdów i zjazdów przed głównym punktem programu jednego podjazdu nie podjechałem, ale dopadłem dwóch kolejnych kolarzy. Przed wepchnięciem roweru na kilerka pożyczam dętkę oraz pompkę. Po całej sekcji która poszła w miarę łatwo odbieram pompkę a dętkę miałem dostać na mecie - i nie dostałem. Kilka pozycji straciłem ale na ostatnich kilometrach dopadam 5 osoby które wyprzedziły mnie przy killerze oraz ,które były szybsze na całym dystansie.

Spotkałem, poznałem: Ryszarda, Marc, Marcina, Grzegorza D.

Mogło być lepiej:
- gdybym nie czyścił okularów 2x razy
- gdybym nie pożyczył dętki
- gdybym tydzień wcześniej nie robił objazdu i nie był lekko przeziębiony
- gdybym miał agresywniejszy bieżnik, (bo dziewczyna z którą tasowałem się miała coś z serii Panaracer Fire) i lepeij jej szło na podjazdach

Do innych znajomych straciłem
293-39 /M4 Krzysztof Gawłowski 03:54:11.3/01:03:09/03:07:48
336-50 /M4 Zbigniew Rybak 04:09:14.5/01:02:46/03:21:56
387-152/M3 Maciej Borowicz 04:30:34.7/01:11:14/03:40:26

0:01:16 (00%) HZ 080--137
3:22:14 (73%) FZ 137--175
1:12:08 (26%) PZ 175--196

Zawodnik o nr 1817 Szymon Konicki T-KŁOS TEAM Murowana Goślina jest poszukiwany listem gończym za pożyczoną dętkę.

Wymiana łańcucha:
Trenining (łąncuch 1 ) 8240 - 8490
ZTR (łąńcuch 2) licznik 8490 -->


Kategoria Zawody - Maraton

Bikecrossmaraton - Łopuchowo 2011

  d a n e    w y j a z d u 61.79 km 61.79 km teren 02:52 h Pr.śr.:21.55 km/h Pr.max:36.91 km/h Temperatura:22.0 HR max:187 ( 95%) HR avg:147 ( 75%) Podjazdy: m Kalorie: 1815 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 25 września 2011 | dodano: 25.09.2011

W porozumieniu Z Jackiem (JPbike) udałem się do Łopuchowa walczyć o jak najwyższe miejsce w generalce. Sprawny dojazd i załatwianie formalności w biurze zawodów.
Przed rozgrzewką zjadłem batonik z darów firmy SIS co spowodowało lekkie zamulenie na 20 km. Krótka rozgrzewka z Jackiem i drobne pogaduszki z Ryszardem (Ryszard4859) oraz Arturem (miskov17).
Na początku taki ogień, że hej, wszyscy wyrwali powyżej 30km/h - to zdecydowanie za szybko dla mnie. Starałem się spokojnie jechać w granicach górnej strefy mieszanej, jednak dwa błędy na piaskownicy i uciekł mi całkiem fajny pociąg i chyba bardzo dobrze bo strasznie szybki był. Do 20 km umierałem coś mnie tak przymuliło, że nie mogłem mocniej nacisnąć. Na 30 km pojawiła się sekcja przy Dziewiczej Góry wszystko spokojnie wjechane, jednak jak zobaczyłem kilera to odpuściłem - konkretnie przeryty - zawodnik, którego miałem na plecach mocno naciskał i też odpuścił. Na 40 km dochodzimy dwóch zawodników i przez krótki czas razem jedziemy. Finalnie znów odjeżdżamy i do 50 km ładnie trzymamy tempo 23- 25km/h. Kilka razy próbuję odjechać, ale starszy Pan ładnie, za każdym razem spawa. Przy okazji małej piaskownicy zdradza swój mały sekret, że nie lubi piachu i ma chory błędnik i musi zwalniać w piachu. Przy okazji dużej piaskownicy przeciwnik wybiera zły tor jazdy i finalnie odjeżdżam. Cisnę całkiem nieźle samopoczucie się poprawiło pulsometr padł idę w trupa. Dopadam jeszcze 2 osoby (mijam je niczym ferrari obok malucha), które na początku mnie odstawiły. Poznaję dziewczynę, które rok temu po dziewiczej mnie odstawiła teraz ja jej pokazuję oponę. Na mecie Jacek, Dorota i chyba Rodman z dziećmi - kurde nie jestem pewien. Jacek o 4 sec przegrywa podium, a Dorota skarży się na problemy z przerzutką - mi też coś nie halo, przeskakiwały biegi. Ryszard jak zwykle z dużym poczuciem humoru - żony mi szukał :). Po koronacji zwycięzców i tomboli spotykam Sylwię Matusiak i gratuluję jej pierwszego miejsca w K3 - dołożyła mi 10 minut.

Nieoficjalnie mogę powiedzieć, że jest szansa na 15 miejsce w kwalifikacji generalnej.

94/114 /577 BOROWICZ Maciej/ 1977 M-3 Drużyna Szpiku (POL)/ M3 29 /2:52:09

6828-7832=1004 zmiana łańcucha 1->2 (ZTR)
Wynik z pulsometru - bateria padła
0:02:52 (2%) HZ 080--137
1:41:11 (71%) FZ 137--175
0:21:22 (15%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton