MaciejBrace prowadzi tutaj blog rowerowy

MaciejB.

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody - Maraton

Dystans całkowity:5303.59 km (w terenie 2953.18 km; 55.68%)
Czas w ruchu:255:41
Średnia prędkość:20.32 km/h
Maksymalna prędkość:54.85 km/h
Suma podjazdów:8767 m
Maks. tętno maksymalne:200 (951 %)
Maks. tętno średnie:191 (97 %)
Suma kalorii:172255 kcal
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:71.67 km i 3h 30m
Więcej statystyk

Maraton Michałki - Giga

  d a n e    w y j a z d u 102.00 km 102.00 km teren 06:12 h Pr.śr.:16.45 km/h Pr.max:38.71 km/h Temperatura:20.0 HR max:187 ( 95%) HR avg:156 ( 79%) Podjazdy: m Kalorie: 4821 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Sobota, 17 września 2011 | dodano: 18.09.2011

Wczesna pobudka o 4.40 drobne przygotowania i małe śniadanko o 6.36 pociąg do Drawskiego Młyna, a w nim Dorota Kulka(Mega) i Łukasz Grabowski (Giga).
Na miejscu wszystkie formalności przebiegły sprawnie i spotykam JPbike i redaktor Kurek już się rozgrzewa witając przybywających zawodników oraz znane osobowości.Drugie śniadanko i dzięki uprzejmości Jacka pozostawiam u niego niepotrzebne rzeczy. Krótka rozgrzewka i czas się ustawić na starcie. Początek szybki i jak zwykle jestem na końcu stawki, aby nie przegiąć i spokojnie przejechać dystans giga - bo taki jest w planie.
Pierwszy cel to zmieścić się w limicie wjazdu na Giga. Pierwszy błąd to jazda za kołem i pojechaliśmy w tróję nie tam na szczęście ktoś krzyknął i małą strata 200m. Po kilku kilometrach jestem na straconej pozycji. Przede mną starszy Pan ,który też próbuje swoich sił na giga. Zauważam, że prędkość średnia jest za niska, wyprzedzam jegomościa i dociskam aby zdążyć do rozjazdu. Kilka kilometrów to istne szaleństwo prędkość w granicach 40km/h. Wpadam na rozjazd 3 minuty przed zamknięciem, starszy Pan chyba minutę przed końcem. Gdzieś do 40 km razem pedałujemy spokojnym tempem. Dalej jadę samotnie, znów drobna pomyłka w trasie i tracę kilka minut, przypadkowe boczne OTB na łące, ale na 60 km znów jesteśmy razem ponieważ wąskie oponki konkurenta zdecydowanie lepiej spisują się na twardym odcinku poprzedzający bufet. Gdzieś w okolicach 70km dochodzę zawodnika mający kryzys, a starszy Pan jest bardzo blisko. Podczas gonitwy za przeciwnikiem, nie zauważam skrętu w prawo i wbijam się niezły pagórek, na szczęście motocyklista zawraca mnie znów jestem ostatni, nie poddaję się po kilku km znów wyprzedzam i samotnie gnam do przodu. Na każdym bufecie wciągam banana i słodkości co ma później ma zgubny wpływ. Na 95km idę na boczek, i nagle pojawia się zawodnik (Łukasz z pociągu) 5g47m, który tak skutecznie zgubił trasę ,że znalazł się ostatni, a teraz razem jedziemy do mety. Prędkość wzrasta bo kolega pragnie zmieścić się w limicie, ja nie widzę sensu szarpania i na 2 km przed końcem spowalniam. Chwilę później jestem na mecie, brawa na stadionie, gratulacje od znajomych.

34 /302 BOROWICZ MACIEJ/ M3-12/ 06:12:10 /34 - 02:22:34

Powrót do domu pociągiem o 20.18 (wraz z Dorotą i Łukaszem )czuję się coraz gorzej, ból jelit jest niemiłosierny wizyta w kibelku sprawia niesamowitą ulgę.

Zdjęcia Jacek Paszke

Ostatnie metry na stadionie © MaciejBrace


Po przekroczeniu mety © MaciejBrace


Gratulacje © MaciejBrace


Ze znajomymi © MaciejBrace


Podsumowanie:
-sprzęt rewelacyjnie przygotowany,
-zero skurczów na trasie, spokojna jazda pozwalała na uzyskanie całkiem dobrego tempa,
-do 60km czułem przyjemność z pokonywania trasy później to tylko harówka,
-trasa wymagająca ale strasznie upierdliwa ze względu na wszelkie odmiany piachu

0:09:35 (03%) HZ 080--137
5:41:52 (93%) FZ 137--175
0:11:19 (03%) PZ 175--196

6828-7687 (ZTR)


Kategoria Zawody - Maraton

Bikecrossmaraton - Koło 2011

  d a n e    w y j a z d u 57.00 km 57.00 km teren 02:36 h Pr.śr.:21.92 km/h Pr.max:39.37 km/h Temperatura:27.0 HR max:192 ( 97%) HR avg:171 ( 87%) Podjazdy: m Kalorie: 2400 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 11 września 2011 | dodano: 11.09.2011

Bardzo szybki wyścig z dużą ilości fragmentów odcinków interwałowych, które były poprzecinane asfaltowymi odcinkami, ale zacznijmy od początku.

Pobudka o 4.45, wyjazd pociągiem o 7.30 a w kole melduję się o 8.35. Przy ruinach zamku - gdzie odpadło koło od karocy, stąd nazwa ;) - redaktor Kurek już nadaje. Zapis w biurze bardzo szybki - niespotykane, dostaję czip i pakiet startowy. Spotykam kilku znajomych Dorota Kuleczka, Ryszard Bróździński oraz Grzegorz Napierała.

Start bardzo szybki i w pewnym sensie za szybki pierwsze 10-12 km to średnia 28-30 km/h, później taki wmordewind, że ledwo mogłem 24 km utrzymać. Kilku zawodników mam już za plecami o 2-3 mam w zasięgu wzroku. Jeden starszy kolarz nie poddaje się, skutecznie atakuje i odpiera ataki - po kilku takich zagrywkach wykańcza się a ja mam drobny zgon - ale idę do przodu. Przed wieżą telewizyjną
jest niezły pagórek z piaszczystym podjazdem i tam tasuje się z dwoma zawodnikami. Finalnie jednemu pada kasetą a drugiego odstawiam na szybkim asfalcie. Ponieważ trasa jest interwałowa z sekcjami piachu ( jak ja tego nie znoszę) pomału coraz gorzej się czuję coś na żołądku - dzień wcześniej jakieś zatrucie pokarmowe. 25 km biorę żelik no i kulamy się dalej. Gdzieś w środku trasy bardzo fajny i szybki wąwóz. Ostatni 15 km to walka o jak najlepszy czas dochodzę jeszcze dwóch zawodników jeden ma problem z plecami, a drugi ze sprzętem , szybka rundka wokół jeziorka w Kościelisku i na szybkim zakręcie prawie zderzenie z małym chłopcem, który wszedł na kurs kolizyjny.

Na mecie wielki wyświetlacz pokazujący czas i czas poprzednika, w biurze zawodów laptop do podglądnięcia wszystkich wyników, to wszystko szybko. Tombola sprawnie rozegrana bez machlojek.

0:01:56 (1%) HZ 080--137
1:41:22 (63%) FZ 137--175
0:56:22 (00%) PZ 175--196

109/ 41/ 103/ Maciej Borowicz Drużyna Szpiku/ 21.08km/h / netto 02:35:56 /wynik 02:36:31 /2PKT 00:52:13 /1PKT 00:05:16 / 577


Kategoria Zawody - Maraton

Bike Maraton - Poznań - Giga

  d a n e    w y j a z d u 102.00 km 102.00 km teren 05:09 h Pr.śr.:19.81 km/h Pr.max:46.07 km/h Temperatura:26.0 HR max:191 ( 97%) HR avg:165 ( 84%) Podjazdy: m Kalorie: 3300 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 4 września 2011 | dodano: 04.09.2011

Jedyna okazja aby spróbować swoich sił na Giga. Ciepło, a może trochę za ciepło.
Pobudka rano, śniadanko i dojazd do Malty, tam spotykam wycinaków wielkopolskich KeenJow’em, Mlodzikiem, Maksem, Rodmanem, JPbike, Klosia. Na dole przy Malcie spotykam szefa kolarzy z Drużyny Szpiku, który robi pamiątkową fotkę. Przed startem małe zamieszanie bo zostawiłem licznik w kiblu, ale się odnalazł. Tym razem testowałem jazdę z ostatniej pozycji. Początek spokojny bo wycinaki pognali do przodu, a ja spokojnie pomiędzy niedzielnymi użytkownikami, paniusiami na rowerach (jedna w łososiowym stroju dostałą w kulturalną zjebkę) i tak do sławetnych schodów gdzie zrobiłem sobie kwadransik ( a może więcej) na pogaduchy. Po schodach ogień i praktycznie bez większych ceregieli ładnym tempem. Z jednym Megowcem M4 lub M5 ładnie się współpracuje i osiągamy ładną średnią 28km/h, Później starałem się utrzymywać stałą tempo, aby zdążyć na rozjazd Mega/Giga no i udało się wg mojego czasu to 2:15. Gdzieś przed 40 km jeden żelik i później około 60 następny - Carbo lemon butter - aż mi gazy poszły nosem niczym amoniak dla boksera. Ucieka mi jakiś dziadek ładnie podaje. Na 66 km na podjeździe zostawiam zawodnika, za którym targałem się z 5km. Praktycznie od 70 km jadę samotnie i niestety pojawia się co raz bardziej dotkliwy ból przy depnięciu w pedały. Gdzieś przy 80 km spotykam zawodnika, który ładnie podawał na 50 km a teraz ma poważne skurcze i odpada. Zjazd w dolinie Cybiny od tego momentu, zjazd do połowy bo ból w nodze nieznośny, a następne podjazdy to katastrofa tylko młynek duża kadencja. Zbliżam się do Malty jeszcze jeden upierdliwy podjazd. Ciągle oglądam się do tyłu czy ktoś się nie zbliża no i przegapiłem. Koleś, którego odstawiłem na 66 km właśnie mnie doszedł na 95 km trochę go gonię ale nie ma depnięcia i przy mostku co w roku poprzednim przypieprzyłem w silnik odpuszczam mu - już czuję metę i nagle jakaś laska napiera 27km/h gonię ją aby zakwasić jej nogi i widzę, że wymięka zrównuję się i nagle przed nami jakaś para i stara baba na rowerze ja odpuszczam i hamuję - nie zmieścilibyśmy się. Drugi atak przy zakręcie na mostku pełno ludzi i zjazd w dół. Ładnie mnie spycha na barierki aby kraksy nie spowodować przebijam się przez taśmy odgradzające i prawie do jeziora bym wpadł zawracam i przejeżdżam przez bramkę - laska pada z wyczerpania.
Tombola chwila rozmowy ze Zbyszkiem i jego kompanem, później pogaduchy z Sylwią, ,która ładnie zapunktowała - razy na podium + medal (najlepsza poznanianka) i czwarte miejsce w K3 na giga.
Do domu telepię się z prędkością 12 km/h noga boli. W domku miła niespodzianka bo okazało się, że opóźniony start i późniejszy odcinek finiszowy z nieznaną laską spowodował, że byłem 3 minuty przed laską - czyli jej wysiłek poszedł na marne - yee !!!

27 M3/115 Open/ 05:09:05 / wg mojego licznika to czas powinien być w granicach 4:55 - bo przecież zajebisty korek zafundowali nam. Jak widać na międzyczasach da się pyknąć 700 luda na 16 km
01:06:26 / 735
01:40:09 / 710
02:40:01 / 116
03:19:52 / 115

Finalnie przejechane około 130 km

Ostanie 4 godzinki bo pulsometr przez przypadek spauzowałem
0:01:15 (1%) HZ 080--137
3:25:56 (86%) FZ 137--175
0:30:52 (13%) PZ 175--196

Fotki Rafał Stasik

Przed startem © MaciejBrace


Początek zawodów © MaciejBrace


Kategoria Zawody - Maraton

Maraton Hermanów 2011

  d a n e    w y j a z d u 54.00 km 51.00 km teren 02:54 h Pr.śr.:18.62 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:25.0 HR max:195 ( 99%) HR avg:165 ( 84%) Podjazdy: m Kalorie: 2621 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano: 22.08.2011

Pobudka o 5 rano na małe śniadanko, o 7.50 wyskoczyłem w kierunku dworca a o 8,49 pociąg punktualnie ruszył w kierunku Chocicza. 9.36 jestem na miejscu i pędem do Hermnaowa przy okazji robię rozgrzewkę bo przecież start ma być o 10.30. O 10 z małym hakiem wpadam, a tam wielka kolejka po rejestracje (całe szczęscie, że wszystko załatwiłem przez net) mam numerek, spotykam Maksa, Zbyszka, Artura, Wojtka - no i start przełożony na 11 i cały plan misternie powalony. U Artura pozostawiam niepotrzebne graty. Przed startem Klosiu zaprasza mnie do pierwszej linii ja grzecznościowo odmawiam :) i odgrażam się Maksowi że będę jego opony gryzł bo przecież jest bez formy - a ja słaby zawodnik jestem.

Start wspólny z Mega a miało być osobno - mi to pasuje bo ustawiam się na pod koniec stawki i puszczam wszystkich napieraczy. Do 12 km widzę Maksa przed sobą ale później na wąskiej ścieżce ktoś się zatrzymuje, staje cały peleton a ja wpadam do jakiegoś rowu w krzaczory - chciałem się podeprzeć nogą wypięta a tam dziura. Później kolejka na piechotę w piaskowym wąwozie. Na szerokich ścieżkach dopadam Panią K4 z Wrzesińskiej grupy kolarskiej (zielona koszulka z napisem Akuma) i ją wyprzedzam (ona jest odpowiednikiem mojej formy a wiem, że wolno się rozkręca) Podjazdy i zjazdy bufet podjazdy i zjazdy sekcja XC gdzieś tam tasuje się z Wojtkiem, który instruuje mnie o niebezpiecznej rynnie i faktycznie wypinam się i kawałek idę. Podjazd po wieżę od razu odpuściłem. Na zjeździe w piaszczysto-glinianym wąwozie był bardzo groźny wypadek, czterech chłopa opiekowało się jakimś kolesiem, on z urazem głowy coś tam bełkotał - ogólnie masakra. Później na zjeździe trawiastym z hopkami mijam następnego z ze złamanym barkiem.
Nadchodzi 40 km i gdzieś tu ma być rozjazd i widzę dwa szlabany u mnie na liczniku czas 2.33 i trochę zdziwiony skręcam pokornie na metą za plecami pojawia się Pani z K4 i się pytam gdzie ten zjazd a ona mówi, że już nas dublowali - zgada się ale tylko 5-8. Ponieważ jechałem dość rozsądnie a zmęczenie nie osiągało apogeum wrzuciłem na blat i goniłem megowiczów chyba ze 4 dopadłem na ostatnich 10 km. Po drodze mijam kolesia ze skurczami, Jacka (JPbike), który robi fotki. Końcówka była tak ostra w moim wykonaniu, że przed mostkiem poczułem lekkie zamulenie nóg - ale w głowie wyobraziłem sobie zamkniętą bramkę z giga to mi przeszło.Wojtek wpadł kilka minut przede mną na metę.
Na mecie oddaję znalezioną pompkę, rozmawiam Z Maksem i Zbyszkiem - którzy też nie zdążyli na Giga, widzę też miotającą Się Pani SWAT, która też niby nie zdążyła

Wyniki:
256 /223 BOROWICZ MACIEJ POL DRUŻYNA SZPIKU M3/91 02:53:33 18.67km/h
01:06:23 / 248
01:50:13 / 251

Podsumowanie:
Limit 2 godzin na Giga dla mnie nieosiągalne i to trzeba szczerze powiedzieć - dlaczego w mojej głowie pojawiła się liczba 3 godzin - nie wiem.
Czy można było to osiągnąć, tak, tylko:
- trzeba znać trasę
- mniej asekuracyjnie zjeżdżać na zjazdach - ale to nie w moim stylu bo cały czas mi się pali czerwona lampka - kredyt i rata
- więcej szarpać na podjazdach
- gdybym wyszarpał wjazd na giga to byłby wielki zgon na drugiej pętli ot cała prawda
Rower bardzo dobrze przygotowany zero problemów, wszystkie zjazdy zjechane (oprócz fragmentu w rynnie), podjazd po wieże z buta, moim zdaniem całość bardzo dobrze.
Do znanych osób:
14 minut straty do Ryszarda Bróździńskiego,
18 min do RYBAK ZBIGNIEW,
25 min do GAWŁOWSKI KRZYSZTOF
34 min do ADAMCZAK ARTUR


Zalecenia: zbierać doświadczenie, trenować technikę zjazdów i dużo trenować interwałów - bo to mnie zabija.

Finalne przejechane 75km, w domu byłem o 21.

0:08:55 (05%) HZ 080--137
1:59:49 (65%) FZ 137--175
0:54:45 (30%) PZ 175--196

Fotki by NAWROCKI WOJCIECH

Za chwilę będzie Tombola lub jatka. © MaciejBrace


Nie zmęczony i gdzie ta druga runda Giga? Z Arturem. © MaciejBrace


Autor Mi se

Gdzieś na trasie - lekko zgrzany i wstrząsniety - gdzie ta II runda ? © MaciejBrace


Kategoria Zawody - Maraton

Bike Cross Maraton 2011 - Suchy Las Maraton - Mega

  d a n e    w y j a z d u 72.05 km 72.05 km teren 03:17 h Pr.śr.:21.94 km/h Pr.max:49.31 km/h Temperatura:20.0 HR max:197 (100%) HR avg:168 ( 85%) Podjazdy: m Kalorie: 3124 kcal Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Niedziela, 7 sierpnia 2011 | dodano: 07.08.2011

Standardowo do Suchego Lasu rowerkiem bez specjalnego ganiania bo cały czas pod górkę.Po drodze wpierniczam baton powerbike. Przed startem chwilę gadam z Sylwią Matysiak. O 10.30 ustawiam się w sektorach jakoś w środku, ale finalnie przesuwam się do tyłu. 2- minut przed startem wciągam jeden żelik. Przejazd honorowy 3km, a później ogień. Przy zwężeniu jakaś pyskówka no i stoimy w korku. Na asfalcie - poligon - tutaj wykorzystuję cenne rady Klosia i chowam się za większymi na kole oraz skaczę do szybszych. Gdzieś w połowie asfaltu mijam Sylwię która ma jakiś kryzys. Druga część trasy to szerokie ścieżki gdzie można gnać. Przy jakieś hopce jej układ jest nieszczęśliwy, w ostatniej chwili tyłek przesuwam do tyłu i po raz pierwszy dobiłem amora.
Wszystko pięknie szło tak gdzieś do 30 km czuję, że słabnę, za chwile pojawia się Sylwia M. i odchodzi mi w siną dal. Na ostatnim fragmencie przed metą pierwszego kółka biorę następny żel. Przed metą jest fajny szybki zjazd, później 2 km ciągle pod górkę po piachu - mimo kryzysu prędkość jest w granicach 22km.
Drugie kółko jakoś idzie ale po 45km czuję się jakoś gorzej, noga nie podaje od 55 km to już tragedia 16-18km/h ostatni podjazd po piachy to na młynku jadę.
Jest upragniona meta. Po zawodach znaczny czas rozmawiam z Gizelą R. Jeszcze przed tombolą zaczyna padać deszcz. Wyniki są o 15.30 Mini. Przenoszę się pod przestanek bo deszcz nie odpuszcza, są wyniki Mega - niby deszcz jest mniejszy i wybieram się do domu, niestety po drodze dopada mnie potężna ulewa. Na całe szczęście mam kurteczkę BCM i nie jest tak źle, ale odcinek na ulicy Przelot - tam jest błoto, a ścieżki nie utwardzone - jednym słowem błotna masakra. Do domu wracam całkowicie przemoczony, a rower jest uwalony - jutro umyję.

Przed startem © MaciejBrace


Trójka walczaków © MaciejBrace


Finalne machnąłem 102.05 km
Podsumowanie:
- w zeszłym roku miałem większą prędkość maksymalną,
- zbyt mocno pojechałem odcinek na poligonie i to później dało negatywne wyniki
- moim zdaniem osiągalne było 3.05

0:07:58 (04%) HZ 080--137
2:11:56 (62%) FZ 137--175
1:13:07 (34%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Bikecrossmaraton - Mosina 2011

  d a n e    w y j a z d u 76.00 km 76.00 km teren 04:03 h Pr.śr.:18.77 km/h Pr.max:47.15 km/h Temperatura:30.0 HR max:190 (100%) HR avg:164 ( 86%) Podjazdy: m Kalorie: 3650 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano: 06.06.2011

BikeCrossMaraton - Mosina 2011 - czyli wiadomo kto jest winy i kto poniesie odpowiedzialność :)

Dyrektor sportowy - bo za cicho dyktował mi tempo
Dyrektor medyczny - bo pozwolił skoczyć do Mosiny dzień wcześniej i na ślub kolegi rowerem i nie potrzebnie się zmęczyłem
Dyrektor techniczny - bo mi się siodełko rozkręciło na sztycy i to Eston

Koniec żartów. Pobudka dość wcześnie, średnie śniadanko, pakowanie i na pociąg.
Na peronie spotykam się z Patrycją i Anią, które startują na mini. W Mosinie spotykam Maksa (u którego zostawiam zbędny bagaż - dziękuję) oraz Moly z Drużyny Szpiku i Miskov, który zmęczył się dzień wcześniej i nie startował. Start spokojny - bo po co rwać do przodu i tak w tej temperaturze będzie to wyzwanie (rok zeszły Murowana Goślina w podobnych warunkach to 4.45 więc cokolwiek szybciej będzie dla mnie dobrym wynikiem).
Pierwsza piaskownica poszła zdecydowanie gładko na drugiej zakopałem się za jakimś delikwentem no straciłem kilka pozycji. Staram się trzymać równe tempo coś około 20 km/h jeśli jest możliwość przyśpieszenia to staram się jechać szybciej. Najdziwniejsza rzecz spotyka mnie przy sekcji XC , na początku przestrzeliłem skręt i uciekła mi grupka której byłem liderem, później nagle z boku wyjeżdża mi Jurek z zespołu Rybczyńskiego i informuje mnie, że pominąłem jeden odcinek. Robię wielki oczy bo moja grupka poszła prosto. Na postoju przy ośrodku czekam ze 7 minut aby przepuścić tych których niby wyprzedziłem, ale pojawiły się osoby które były za mną. Trzeci bufet łykam żelik i robię drugą rundkę - przy okazji chwilę rozmawiam z Ksawerym współodpowiedzialnym za zawody na temat pętli XC i mówię ze tam żadnej strzałki nie ma, on mówi, że jest.
Trwa trzecia godzina lekki kryzys i zaczątki skurczy ale dość szybko mija, czwarty bufet - tutaj pechowo wypadami soczewka kontaktowa i wyprzedza mnie jeden zawodnik. Ponownie pętla XC i faktycznie zauważam biało czerwoną taśmę zwiniętą na krzewie i jadę pętlę XC tylko dlaczego kilka drzew dalej jest strzałka jechać prosto ? Na ostatnim wodopoju spotykam quada - jestem ostatni. Mój przeciwnik który wyprzedził mnie na 3 wodopoju w ogóle go nie widzę - chyba nie pojechał pętli XC. Ostanie kilometry są dość ciężkie, a ostatni kilometr w tym piachu to masakra. Wjeżdżam na metę, a przy mecie chaos i pytam się sędziów gdzie są brawa a oni zdziwieni, że ktoś przyjechał. Po lewej przy balonie ekipa z bikestats.pl .

Czas wg mojego pulsometeru to 4:14:23 bo oczywiście na oficjalnej liście mnie niema - oj wstyd Panie Gogolewski.

Chwila oddechu i zmywam się z koleżankami do domu rowerem, zaliczamy lodziarnie i wiejski zimny kompot w Puszczykówku. Finalnie zrobiłem 110.44km

Trasa fajna, trzeba będzie tam częściej pojeździć.

Moly, przysyła mi informację, że zostałem wylosowany na tomboli - na cóż byłem zmęczony i chciałem jak najszybciej do domu, a Moly nie mogła za mnie odebrać.

0:10:57 (4%) HZ 080--137
3:13:22 (75%) FZ 137--175
0:55:04 (21%) PZ 175--196

Mały update dziś dnia 13.06.2011 pojawiły się nowe wyniki maratonu - no brawo -
oficjalny wynik to: 4:03:00.


Kategoria Zawody - Maraton

Grand Prix Wielkopolski - Gniezno 2011

  d a n e    w y j a z d u 50.00 km 50.00 km teren 02:33 h Pr.śr.:19.61 km/h Pr.max:44.79 km/h Temperatura:28.0 HR max:196 (103%) HR avg:175 ( 92%) Podjazdy:491 m Kalorie: 2384 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Niedziela, 22 maja 2011 | dodano: 22.05.2011

Prawdziwy mocno interwałowy test przepracowania zimy.

Pobudka o 5 rano, śniadanko, szykowanie się i start o 7.40 do bankomatu i na dworzec. Pociąg punktualnie podjeżdża, na peronie spotykam Patrycję i Anie z, którymi jadę do Gniezna na maraton. W Gnieźnie spotykam Artura z, którym umówiłem się na pozostawienie nadbagażu w jego samochodzie, kolejka bardzo wolno przesuwa się do przodu, po 45 minutach mam numer. W kolejce po numer Piotr Kurek zagaduje naszą grupkę, Patrycja przeprowadza mikro wywiad, ja prewencyjnie rozpinam kurteczkę z Gamexu tak aby było widać koszulkę Drużyny Szpiku - co Redaktor Kurek zauważa i wspomina o słusznej idei. jest 10 rano a temp. około 22
Start przełożony o 15 minut - jest 28 stopni ciepła !!!, z dziewczynami ustawiamy się na końcu stawki no i zaczynamy lotnym startem. Po około 2km ogień idę w granicach 35 km/h - ale nauczony doświadczeniem staram się nie przekraczać tętna 180 i spokojnie doganiam kilka osób , dobrym odnośnikiem były trzy osoby, dziewczyny (niezrzeszona i z Torq ) i zawodnik w stroju Nutrex. Do póki trasa prowadzi szerokim piaszczystymi drogami lub asfaltem utrzymuję w grupie przy średniej prędkości 25km/h. Sekcja przy jeziorze na szerokość jednego bikera, grupa około 7 osób, a trasa przedzielona licznymi wyrwami zalanych błotem i wodą skutecznie spowalnia jazdę a w dodatku uślizgi w błotnych koleinach, upadki innych, ogólny chaos powoduje duże tasowanie w grupie. Z duża ulgą zauważam koniec błotnej masakry i wracamy na piaszczyste i mocno pagórkowaty teren odzyskuję tempo pedałowania. Na którymś z podjazdu czuję się coraz gorzej zaczynam myśleć o jakim batonie lub żelku (batonu nie mogę otworzyć zębami - za pomniałem go rozciąć), po walce udaję mnie się sięgnąć żelka i go wciągam - jest coś 40km. Przy sekcji podjazd zjazd zbyt gwałtownie zrzucam z blatu na młynek i łańcuch spada - no i tracę 4 pozycje a najbardziej boli, że wyprzedza mnie rywalka z zeszłego roku - drużyna Akuma z Wrześni. Na koniec jeszcze wspinaczka po dość stromym podjazdem i ciągle pod górę na rynek. Przekraczam metę w czasie około 2.30 wg licznika - jak to bywa u Gogola, brak wody na wodopoju i chaos z czasami do 15.20 ciągle nie ma wyników. Przy przejeździe przez metę redaktor Kurek wyczytuje moje nazwisko i po raz kolejny zauważa koszulkę Drużyny Szpiku i wspomina o słusznej idei.

Chyba żelek nie podziałał, albo ja tego nie zauważyłem. Ogólnie jestem bardziej zmęczony niż po Złotym Stoku - chyba zmęczenie całego tygodnia i temperatura dały swój objaw. Oczekiwałem lepszej poprawy czasu - ale kwadrans szybciej to też dobry znak idzie lepsze :)

0:00:17 (0%) HZ 104--132
0:08:23 (5%) FZ 132--161
2:22:34 (93%) PZ 161--189


Kategoria Zawody - Maraton

Powerade Maraton - Złoty Stok 2011

  d a n e    w y j a z d u 41.79 km 41.79 km teren 05:06 h Pr.śr.:8.19 km/h Pr.max:38.71 km/h Temperatura:17.0 HR max:191 (101%) HR avg:165 ( 87%) Podjazdy:1565 m Kalorie: 4402 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Sobota, 30 kwietnia 2011 | dodano: 01.05.2011

Wielokrotnie umierałem, aby za chwilę zmartwychwstać i dojechać do mety.

Podziękowania dla Ryszarda Bróździńskiego i Grzegorza Napierały za przygarniecie, słowa otuchy, wsparcia i pomoc w starcie w Złotym Stoku.

Krótkie podsumowanie
1-podjazd nie było tak źle, ale to i tak dla mnie ciężkie zadanie - i znów mijam Zbyszka, który zmienia dętkę, finalnie jest mocny dogania i odjeżdża w siną dal
1-zjazd, dopóki były korzenie jakoś szło ale w 3/4 trasy wydarza się poważny wypadek przyjeżdża TOPR. Niżej było znacznie gorzej - idziemy z buta.

2-podjazd cały wjechany bo szuterek
2-zjazd tu był ogień szkoda, że nie znałem trasy można było pocisnąć

3- podjazd pod Borówkową - wjechałem tyle ile dało się - fragment przy słupkach granicznych jadę
3- zjazd - chyba najtrudniejszy, górna cześć po korzeniach zjeżdżam, fragment z korzeniami łykam, po raz pierwszy czuję zmęczenie w łydce nogi zakrocznej więc systematycznie zmieniam ją. Gdzieś w połowie zjazdu na chwilę zatrzymuję się czy mam jeszcze okładziny w hamulcach :). Dolna część z luźnymi kamieniami odpuszczam tutaj brakuje umiejętności jak to pokonać, fragmentami próbuję zjechać i na jednym odcinku szybka ewakuacja przez kierownicę prawą nogą - o mały włos od upadku

4 - podjazd polana, trochę w lesie i podjazd na którym musiałem przystawać - oj ciężko było. Tuz za bufetem trochę asfaltu i spotykam rodzinkę z małym chłopcem na rowerze i nadaje do mnie:
on: Co tak słabo.
ja: bo cienki jestem
on: inni już tu byli mam Ciebie dogonić i pokazać kto jest lepszy
narrator: gówniarz lat 7 siedzi ma małym rowerku z lewej strony objeżdża mnie od tyłu i zaczyna wyprzedzać.
ja: przerzutka pstryk - odchodzi mi, przerzutka pstryk - dochodzę go i utrzymuję tempo, mały cwaniak odpada - a po chwili śmiech rodzinki
narrator: po chwili pedałowania czołowy zawodnik końca stawki umiera, do końca podjazdu rower wpycha.

4 - zjazd - podobnie jak drugi ogień można było grzać, mały problemik przy wąwozie z kamlotami przede mną słyszałem ostre hamowanie bez namysłu schodzę tabliczka 3km do mety zmęczony ale szczęśliwy, że to koniec

Na mecie gratulacje od Ryszarda, pojawia się Maks i spotykam Klosia
Zyski:
Technika zjazdu, widoki, klimat zawodów, nowi znajomi

Straty
Wszystko mnie boli, nawet palec wskazujący prawej ręki od hamowania, i pęknięta podeszwa w prawym bucie pewnie przy awaryjnym wypięciu i lądowaniu.

Oficjalne wyniki
516 /199 M3/ 3119 Maciej Borowicz 1977 Drużyna Szpiku/ 05:05:38.67 /03:59:36(522)

Pulsometr
0:04:41 (2%) HZ 104--132
1:33:32 (30%) FZ 132--161
3:30:15 (68%) PZ 161--189

Widok z drugiego podjazdu © MaciejBrace


Pierwszy zjazd - o mało co gleba © MaciejBrace


Gdzieś na Trasie © MaciejBrace


Grzogorz Golonka na czworaka © MaciejBrace


Kategoria Zawody - Maraton

Powerade Maraton - Murowana Goślina 2011

  d a n e    w y j a z d u 70.77 km 70.77 km teren 03:38 h Pr.śr.:19.48 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max:196 (103%) HR avg:175 ( 92%) Podjazdy: m Kalorie: 3196 kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011

Jestem zadowolony i nie byłem ostatni hurra i czas lepszy o 1g9m.
Wynik meczu 2(17)-0-2

Po rozszyfrowaniu 17 bo tylu zawodników mnie minęło w rejonie Dziewiczej Góry i przez chwilę pomyślałem znów będę ostatni ale zaraz za zakrętem namierzyłem jakiś kolesi doszedłem, wyprzedziłem i już byłem zadowolony - że nie będę ostatni. Po obejrzeniu oficjalnym wyników okazało, że tylko 2 osoby łyknęły mnie po punkcie kontrolnym a ja wyprzedziłem aż 17 osób.
0 - bo zero gleb wypadków i uszkodzeń
2 - oj ta dwójka będzie długa - dwa ewidentne błędy w piachu przy rozjeździe i na powrotnej pustynnej alei - dosłownie zabrakło mi 10 sec aby wyprzedzić dwie osoby zamiast napierać lasem ja głupek chciał piachem z lewej strony - mimo ostatnie szarży 39 km/h przed miasteczkiem - nie dałem rady.

Praktycznie zajechałem organizm dwa słabsze momenty spowodowały, że trochę straciłem tempo i prędkość oraz nie dałem rady podjechać 3 podjazdów na dziewiczą - Maks - niestety nogi(czworogłowe) jak z waty - a wściekły jestem, że nie zjechałem kilera - bo jak zbiegałem to okazał się dziecinnie łatwy i wyprzedziłem 1 osobę :)
Po raz pierwszy musiałem usiąść i chwilę odsapnąć po przejechaniu mety a serce ciągle mi waliło 120ud/s

0:00:13 (0%) HZ 104--132
0:08:25 (4%) FZ 132--161
3:16:06 (95%) PZ 161--189

Oficjalne wyniki
413/140/M3/3119 Maciej Borowicz 1977-Drużyna Szpiku/03:38:36.561/01:28:38(430)

W glorii samozachwytu i fanfarach zadowolenia idę spać - wstałem o 5 rano w domu byłem o 20.
-------------------------------------
Po ciężkim śnie, przemyślenia z rana.
Napisałem 1g9m, a to nie prawda jest jeszcze lepiej sprawdziłem wynik z zeszłego roku (04:57:59.729/385 open/125 M3 - czyli ostatni na mega :) ) i to jest 1g19m - rewelacja.
Przed samym startem zjadłem banana a w trasie testowałem PowerBike firmy Nutrend taką słodycz ciężko przełknąć, a konsystencja w ustach niczym krówka prawie spowodowała zakrztuszenie się - koniecznie popijanie ale jak to skutecznie przełknąć kiedy tętno oscyluje wokół 175 a na budziku 25km.
Jechało mnie się zdecydowanie lekko mimo wysokiego tętna - czyżby jazda z Maksem, Klosiem, Zbyszkiem pokazała ukryte zasoby.

Śmieszna sytuacja była kiedy dopadli mnie gigowcy ja tu pędzę 28 prawą stroną i słyszę, że zbliża się pociąg 3 zawodników. Jeden z nich skutecznie przemyka lewą stroną i próbuje odskoczyć, na kole mam dwóch pozostałych i mówią "dociśnij" ponieważ lewa strona jest mocna piaszczysta - a skąd siły na taki manewr. Na szczęście ścieżka robi się bardziej twarda i dwójka gigowców goni uciekiniera.
Panowie Gigowcy może za rok :) tak pogadamy.

Fotki by Kamila

Powerade Marathon - Murowana Goślina 2011 © MaciejBrace

Powerade Marathon - Murowana Goślina 2011 © MaciejBrace

Upodlony - przez dystans © MaciejBrace


Kategoria Zawody - Maraton

Bike Cross Maraton - Puszcza Zielonka/Łopuchowo - Giga

  d a n e    w y j a z d u 62.61 km 62.61 km teren 03:02 h Pr.śr.:20.64 km/h Pr.max:38.01 km/h Temperatura:18.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Poniedziałek, 27 września 2010 | dodano: 27.09.2010

Bike Cross Maraton - Puszcza Zielonka/Łopuchowo - Giga

Pobudka o 6 rano i tradycyjne śniadanko ryż i gorzka czekolada. Umówiony byłem z Jolą na 9.30 więc szybko rano spakowałem się i skoczyłem do bankomatu po kasę na zawody. 9.30 stoję przed bramo i czekam i czekam - jest Jola zanim zamontowaliśmy rowerek na dachu to zrobiło się 9.50 korki zamknięte przejazdy kolejowe i w Łopuchowie jesteśmy 10.45. Szybki bieg po numer startowy i chip - nic nie pasuje za krótkie zaczepy i brak otworów w numerze startowym. Tymczasem Jola przy pomocy Miskov17 (Artur) ściąga rower i przynosi resztę ciuchów,szybki skok do kibelka i pierwsza błędna decyzja co do ubioru - trzeba było jechać na krótko. Już nie ma czasu na rozgrzewkę 5 minut do startu - jak zwykle stoję na końcu stawki - początek taki sobie nie szarpię. Do rozjazdu spokojnie pedałuję z prędkością 25km/h po drodze mijam kilku zawodników i staram się przygotować na Dziewiczą Górę, która powinna być gdzieś na 32-35km. Strefę przed Dziewiczą rozpoznaję i z laickim spokojem atakuję każdy podjazd - wszystko idzie w miarę gładko do głównego podjazdu przed kilerem a sam kiler i poniżej rower sprowadzam - na tym etapie formy szybciej wychodzi zbiec niż walczyć z zjazdem (trzeba go kiedyś zjechać ) Zawodniczka z nr 342 odchodzi mi, ma kobieta zdrowie. Z zawodnikiem nr 313 toczę korespondencyjny pojedynek do 50 km jedziemy razem, wyprzedzamy dwie osoby i doganiamy silnego rywala, który wraz z nr 313 na 3 km na tyle skutecznie mi odchodzą, że na mecie tracę do nich max 200m.

Na Dziewiczej Górze jest Jola i Jędrek, którzy mnie dopingują, na zjeździe przelotnie poznaję Maks (Twmax) i robi mi fotkę. Miskov17 jedzie mini i jest jak zwykle strasznie szybki.

Bike Cross Maraton - Puszcza Zielonka/Łopuchowo - 2010 © MaciejBrace

Nie za bardzo kapuję dlaczego na jednym maratonie dystans średni nazwany jest Mega a raz Giga - gdyby patrzeć na generalkę musiałbym jechać krótszy - trochę to dziwne. Sprawa wyjaśniła się - pomyłka na stronie organizatora.

W generalce jestem na 47 miejscu 610,82pkt i dwa starty, gdybym startował w każdym maratonie to pierwsza 10 była do osiągnięcia.

Mój wynik w open nie imponuje ale ja jestem zadowolony.
29 M3/ 03:02:38/ Giga


Kategoria Zawody - Maraton