MaciejBrace prowadzi tutaj blog rowerowy

MaciejB.

Wpisy archiwalne w kategorii

Zawody - Maraton

Dystans całkowity:5303.59 km (w terenie 2953.18 km; 55.68%)
Czas w ruchu:255:41
Średnia prędkość:20.32 km/h
Maksymalna prędkość:54.85 km/h
Suma podjazdów:8767 m
Maks. tętno maksymalne:200 (951 %)
Maks. tętno średnie:191 (97 %)
Suma kalorii:172255 kcal
Liczba aktywności:74
Średnio na aktywność:71.67 km i 3h 30m
Więcej statystyk

Maraton Binduga + dojazd i powrót

  d a n e    w y j a z d u 108.00 km 56.60 km teren h Pr.śr.: km/h Pr.max:39.58 km/h Temperatura:30.0 HR max:194 ( 98%) HR avg:168 ( 85%) Podjazdy: m Kalorie: 3018 kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano: 06.07.2014

Pobudka śniadanko i na pociąg. W pociągu spotykam dwie Panie obie jadą na zawody jedna startuje druga robi fotki dla Gogola, później dosiada się Zbyszek z żoną i dzieckiem. Z zielonych wzgórz szybkim tempem kierujemy się na Bindugę, gdzie spotykamy mnóstwo znajomych: Rodzinkę Josipa i jego czarną bestię, Rodzinę Horemskich, Krzychu86,JPbike, Ryszarda Bruździńskiego, Andrzeja Dopierałę, był kolega z pracy i z toru poznań i gdzieś Maks. Kłosia ni widu ni słychu, bał się przegranej i to ze mną - przynajmniej tak mi się wydaje :) <- (fragment sponorowany przez Piwo Somersby).
Po załatwieniu formalności pojechałem na trasę i  zobaczyłem to czego nie lubię - kurwidołki i miliony zakrętów. Trasa wymagającą ciągłego skupienia i dobrego rozłożenia sił i prawidłowego nawodnienia. Tym razem ni będę narzekał na piach bo jakoś mi szło choć na drugim kółku pod koniec pętli skręcam nie tam - i muszę nadrobić ze 50 metrów - nie udaje się i tracę ze cztery miejsca.
Najbardziej zadowolony jestem z faktu, że kolano ani razu nie zabolało - coś potwierdza mnie w przekonaniu, że plan treningowy jest dobrze realizowany.
Najadłem się do syta, poczekałem na Tombole, umyłem się w Warcie i pojechałem rowerem w drogę powrotną.
W domu znów się nawpychałem i teraz leżę do góry brzuchem - jutro mam wolne, a Wy ?

2091 BOROWICZ Maciej 1977 DRUZYNA SZPIKU 3:14:34
00:00:31 (00%) HZ 080--137
02:19:53 (72%) FZ 137--175
00:52:20 (27%) PZ 175--196


Kategoria Trening, Zawody - Maraton

Gogol MTB Wyrzysk

  d a n e    w y j a z d u 67.94 km 67.94 km teren 03:54 h Pr.śr.:17.42 km/h Pr.max:43.38 km/h Temperatura:20.0 HR max:185 ( 94%) HR avg:165 ( 84%) Podjazdy:1100 m Kalorie: 3535 kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 15 czerwca 2014 | dodano: 15.06.2014

Pierwszy wyścig MTB w tym sezonie i 4 jazda w terenie na rowerze - cel to sprawdzenie kolana i przejażdżka bez wiążącego celu. Fajnie by było, aby nie być ostatnim. Przyjazd z Jackiem poszedł sprawnie. Pierwsze kilometry to asfalt i moje tętno szybuje w kosmos. Staram się nie jechać na maksa ale i tak mi wszyscy odjeżdżają, oprócz trzech osób, za chwilę długaśny podjazd i dogania mnie Joasia Gackowska, przez chwilę jadę za nią i wyrównuje oddech oraz tempo. Za długo taka sielanka nie trwa bo przyśpieszam na zjazdach i zdecydowanie odchodzę. Na 20 km dopada mnie czołówka mini i tak ze 20 osób mini mnie wyprzedza do rozjazdu Mini/Mega, próbuję się podczepić, ale tempo za silne. Odcinki ze zjazdami bardzo fajnie i szybkie, podjazdy trochę odpuszczałem bo czasami pojawiało się kłucie w kolanie, ale wszystkie wjechałem. Na drugim kółku w części łącznikowej dopadam jeszcze jedna osobę. Na zjazdach staram się dokręcać, ale w granicach rozsądku. Na 10 km przed końcem na podjeździe widzę maszerującą parkę, raczej on prowadzi dwa rowery ona coś tam marudzi. Zadowolony, że jeszcze dwie osoby dopadłem obracam się do tyłu i widzę plakietki mini - jeszcze takiego numeru nie widziałem, ale dopisuję do sukcesów - zdublowałem Mini, jadąc Mega. Ostanie kilometry widzę gościa w błękitnej koszulce. Dopadam go i wyprzedzam ale na piaskowej łączce robię błąd i mnie wyprzeda. Cisnę ile sił, ale końcówka trasy zaskakuje mnie zawiłością i finalnie przegrywam o jedną minutę.

Trochę znajomych było, ale że są w innym teamie to ich nie wymienię, nawet próbują się podszywać i stosuję te same kolory w strojach ;) ale o ich styluwie EuroPro to nie wspomnę -  i te białe buty :)

Z redakcyjnego obowiązku wspomnę, że znajomi byli lepsi, natomiast ja 6 - od końca.  

00:04:42 (02%) HZ 080--137
03:15:38 (83%) FZ 137--175
00:34:24 (15%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Tor poznań II + dojazdy+rozgrzewka

  d a n e    w y j a z d u 55.54 km 0.00 km teren 02:10 h Pr.śr.:25.63 km/h Pr.max:43.76 km/h Temperatura:12.0 HR max:187 ( 95%) HR avg:163 ( 83%) Podjazdy: m Kalorie: 1398 kcal Rower:Giuseppe "Gapin" Olmo
Czwartek, 15 maja 2014 | dodano: 15.05.2014

Dzisiaj ostro wiało jadąc na tor już wiedziałem, że będzie ciężko. Dodatkowo samopoczucie jakieś takie sraczkowate. Mimo złej pogody 76 osób a wśród nich Joanna, Zbychu , Jerzy N., Rodman, Ryszard B, rodzina Swatów, Lonka i inne wycinaki.
Pierwsze kółko to ostra jazda ale znów nie utrzymałem się w peletonie - ale próbować trzeba. Później jechałem z dwoma kolarzami jeden mi odszedł, dopadłem dziewczynę ale nie pomagała doszedłem następnego, a ten mnie tak porobił, że pod najsilniejszy wiatr ja go ciągnąłem, a później mi odszedł walczyłem jedno kółko, żeby go dojść. Jak już byłem blisko to najechała Joanna z Ryszardem. Ponieważ włożyłem mnóstwo sił na poprzednim kółku, to długo nie wytrzymałem Ryszard z drugim kolarzem poszli mocniej, a później podłączyli się pod drugą grupę w peletonie. Ja zostałem z Joanną i tak dokręciliśmy do końca. Bez chwili zwłoki udałem z się Ryszardem w kierunku domu.

Dane z jazdy na torze oraz powrót
1g34m36s
00:06:55 (7%) HZ 080--137
01:11:26 (76%) FZ 137--175
0:16:06 (17%) PZ 175--196
CAD avg 85


Kategoria Zawody - Maraton

Tor poznań I

  d a n e    w y j a z d u 32.00 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:32.00 km/h Pr.max:45.50 km/h Temperatura:14.0 HR max:192 ( 97%) HR avg:177 ( 90%) Podjazdy: m Kalorie: 1006 kcal Rower:Giuseppe "Gapin" Olmo
Czwartek, 8 maja 2014 | dodano: 08.05.2014

Tym razem oficjalnie z numerkiem.
Jeszcze za wysokie progi, aby utrzymać się na stałe w trzeciej grupie - udało mnie się tylko przez pół okrążenia jechać na średniej 38km, na odcinku pod wiatr popełniłem błąd i lekko popuściłem koło i nie dałem rady dospawać. Finalnie to większość jazdy jechałem wspólnie z dziadkiem 81 lat - ja jego ciągnąłem pod wiatr, a z wiatrem odpoczywalem. Ostatnie kółko czyli nr 8 to próba utrzymania się w trzeciej grupie i trochę ponad siły bo dostałem takich skurczy i drgawek w nogach, że bałem się zatrzymać po przekroczeniu mety. Dobrze, że wyścig nie trwał jeszcze kilka kółek bo kolano się odezwało. Dla wszystkich czekała małą niespodzianka - wpisowe 10 zł. W rowerze nabiłem 7bar w koła i jazda byłą stabilna - ale brakuje jeszcze techniki wchodzenia w zakręty bo raz mnie wyrzuciło za mocno na zewnątrz. Bardzo dobry trening wyszedł z tego.  Na torze spotkałem Jerzego Neumana oraz Rodmana

00:00:00 (0%) HZ 080--137
00:21:07(35%) FZ 137--175
00:39:12 (65%) PZ 175--196


Kategoria Trening, Zawody - Maraton

Dojazd+rozgrzewka MTB Michałki

  d a n e    w y j a z d u 14.00 km 0.00 km teren 01:00 h Pr.śr.:14.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Accent Peak
Sobota, 14 września 2013 | dodano: 16.09.2013


Kategoria Zawody - Maraton

MTB michałki - pot, krew, ból czyli

  d a n e    w y j a z d u 100.00 km 100.00 km teren 06:15 h Pr.śr.:16.00 km/h Pr.max:0.00 km/h Temperatura:18.0 HR max:189 ( 96%) HR avg:163 ( 83%) Podjazdy: m Kalorie: 5596 kcal Rower:Accent Peak
Sobota, 14 września 2013 | dodano: 15.09.2013

tak należy walczyć aby zdobyć pierwszy medal w swoim życiu. Za wytrwałość, ale jest mój.

Pobódka o 4.30 i nieciekawa pogoda zmusza mnie do zmiany stroju i zestawu ciuchów na czas dojazdu do PKP. Na wysokości ronda Nowaka-Jeziorańskiego dopada mnie potężna ulewa, po kilku minutach poszukiwać czynnej kasy kupuję bilety i pakuję się do pociągu. Chwilę po 8 jestem w Drawskim Młynie i spokojnie dojeżdżam na stadion, gdzie pomału pojawiają znajomi:JoannaZygmunta, daVe z Sylwią, duda, klosiu, krzychuuu86, JPbike, mlodzik, Rodman, z3waza.
Przebieranko, szykowanie picia, rozgrzewka i czas ustawić się na starcie.
Giga to nie przelewki i spokojnie na plecach kolarza pokonuję asfalt w niezłym tempie, chwilą postoju bo jedzie szynobus i ponownie ruszamy. Staram się pilnować tempa i cały czas wyprzedzam megowiczów, niestety na pierwszych piaskach spada mi łąnćuch i znów muszę walczyć, nie trwa to zbyt długo bo rozjazd jest po 7 km i zaczyna się samotna jazda. Na pierwszym bufecie pytam się czy ktoś był i dostaję info, że kilka minut pojechał spokojnie zjadam banana i jadę dalej. Gdzieś po drodze zaliczam mała glebę w grząskim piachu, odcinki błotniste ostro dają mnie się znać bo race kingi strasznie pływają i o uślizg nie jest trudno. Po drugim bufecie dochodzę przeciwnika, który nie potrafi się utrzymać na moim kole i gubię z zasięgu wzroku. Po 60 km po raz pierwszy wyprzeda mnie motocrosowiec osłaniający ostatnie osoby, co daje mi do myślenia, przeciwnicy są na tyle blisko, czas podkręcić tempo. Na ostatnim bufecie dostaję informację, że są około 5 minut za mną. Ostatnie kilometry są dość płaskie i twarde więc staram się utrzymywać wysoką prędkość. Na jednym zakręcie w lasku wpadam w poślizg i walę kołem w pocięte pieńki - nic się nie stało. Szybkie szutry, wiadukt, wzdłuż rzeki, kartoflisko, ostatnie kółko po stadionie w cieniu gromkich oklasków i na zakończenie piękne OTB na mecie - chwila chwały i wstydu. Mam mój pierwszy medal i nie jestem ostatni.

Zdążyłem na tombole - jak zaklinał Rodman - przebieranko i pechowy powrót do domu. Razem z Kłosiem lądujemy na drzewie w wyniku wypadku drogowego. Samochód zniszczony, a my oboje w szpitalu. Mnie karetka wiezie do Trzcianki gdzie przechodzę badania rentgen i USG, jeszcze wizyta policji i kolejne badania moczu i krwi. Próbuję zasnąć, ale ból jest niesamowity i co chwilę przychodzą pielęgniarki podając zimną kroplówkę po których mam niesamowite dreszcze.
W niedzielę rano na obchodzie dostaję informację, że jeśli ktoś mnie zabierze to mogę wyjść ze szpitala, po 14 opuszczam szpital.

Wszystkim, którzy się zatrzymali i pomagali - bardzo dziękuję.

Poniedziałek rano - masakryczna noc, cało ciało obolałe oprócz lewej ręki. Przyjeżdża Marcin (Z3waza) odbieram rower i ciuchy. Rower jest lekko poobijany ale większych uszkodzeń nie widzę. Jak tylko odzyskam siłę w rękach to zrobię dokładniejszy przegląd - bo na razie to mam kłopot ukroić chleb ;)

Mistrz jest jeden i basta - Klosiu, godnych fotek nie znalazłem i lepiej abym nie znalazł - zwłaszcza z incydentem na mecie :)
13 (5 M3) – klosiu – 4:13:34
20 (7 M3) – JPbike – 4:28:05
21 (4 M2) – krzychuuu86 – 4:29:21
30 (5 M2) – Marc – 4:47:40
31 (9 M4) – z3waza – 4:48:10
51 (16 M3) – MaciejBrace – 6:15:58

0:06:13 (2%) HZ 080--137
5:30:27 (87%) FZ 137--175
0:42:33 (11%) PZ 175--196


Kategoria Zawody - Maraton

Grand Prix WLKP - KOŁO

  d a n e    w y j a z d u 75.00 km 75.00 km teren 04:57 h Pr.śr.:15.15 km/h Pr.max:37.91 km/h Temperatura:20.0 HR max:200 (102%) HR avg:158 ( 80%) Podjazdy:893 m Kalorie: 4223 kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 1 września 2013 | dodano: 01.09.2013

Gdzie zrobić dobry trening - na zawodach z takim przeświadczeniem wstałem o 4.30.
Dni wcześniejsze (prawie 2 tyg) to naparzanka po 13 godzin w robocie więc cudów nie można się spodziewać. Bezproblemowy dojazd pociągiem, a później jeszcze 11 km na miejsce startu pokonuję z nowo poznanym kolegą Zbychem. Wieje, zimno i mokro wcześniej była niezła ulewa. Po raz pierwszy u Gogola odebrałem pakiet startowy całkiem bogaty żelik, baton energetyczny, smar Brunox, tasiemka odblaskowa.
Rozgrzewka i ustawiłem się w tyle stawki i na chwilę Kurek oddał głos autorowi trasy B.BEJM - i mówi, że ta trasa jest ciężka i trudniejsza od lat poprzednich - tak se pomyślałem będę umierał, ale trening będzie solidny. Przywitałem się z Dave oraz z Rychem B. Trasa składała się prawie z podjazdów i zjazdów odcinków płaskich chyba ze 5, miliardy zakrętów i napieranek w żywy las gdzie taśma wskazywała kierunek. Ile razy dostałem w ryja z gałęzi, krzaku, ile razy z 40 km hamowałem, żeby odbić ze 100 metrów pod górkę. Trasa technicznie fajna, ale nie za trudna choć w dwóch miejscach zwątpiłem czy da się to zjechać. Podjazdy wąskie, trudne, strome i piaszczyste - dwa z buta. Od 35 km toczyłem walkę z dwójką zawodników, którzy siedzieli mi na kole, finalnie udało się zrobić przewagę 11 minut. Dojechałem do mety ujechany. Bufety spoko jadłem na każdym żelki miałem przygotowane i zjadłem 3, im dalej w las tym podjazdy coraz gorzej mi wychodziły - brak siły. Hardcor był za chwilę - musiałem zdążyć na pociąg, po losowaniu nagród, musiałem napierać ledwo zdążyłem, bilet już w pociągu kupiłem, na peronie prawie zrzygałem się. Jednym słowem - solidny trening.

0:17:07 (6%) HZ 080--137
4:21:18 (87%) FZ 137--175
0:20:46 (7%) PZ 175--196

43 2188 BOROWICZ Maciej 1977 M-3 Drużyna Szpiku 38 17 3:40:24( 43) 4:57:25
44 2672 DOBROWOLSKI Wojciech 1958 M-5 Bydgoszcz 39 5 3:41:19( 45) 5:08:47
45 2028 GACKOWSKA Joanna 1975 K-3 Brzoza Bydgoska 6 3 3:41:07( 44) 5:08:47

Accent Peak 458.01km
łańcuch 1 458.01+(13758-13710)+(14883-14809)+(15500-15360)+(16012-15876)=855
łańcuch 2
łańcuch 3


Kategoria Trening, Zawody - Maraton

Suchy Las - dojazd, powrót, rozgrzewka

  d a n e    w y j a z d u 37.00 km 0.00 km teren 02:00 h Pr.śr.:18.50 km/h Pr.max:36.00 km/h Temperatura:22.0 HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy: m Kalorie: kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 11 sierpnia 2013 | dodano: 13.08.2013

Dojazd , powrót i rozgrzewka z Patrykiem


Kategoria Trening, Zawody - Maraton

Grand Prix Wielkopolski - Suchy Las

  d a n e    w y j a z d u 83.00 km 83.00 km teren 04:27 h Pr.śr.:18.65 km/h Pr.max:49.19 km/h Temperatura:21.0 HR max:197 (100%) HR avg:165 ( 84%) Podjazdy: m Kalorie: 4058 kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 11 sierpnia 2013 | dodano: 11.08.2013

Pierwszy start u Gogola po chorobie miał być testem co trzeba jeszcze zrobić przed Michałkami, oprócz regularnego kręcenia bo na razie mam zbyt mało kilometrów wykręconych. Moim zdaniem brakuje pary w nogach, ale jak zawsze liczę na jakieś sugestie mądrzejszych w tym temacie.

Pierwsze kilometry tak jak zawsze są dla mnie za szybkie ale tym razem zdecydowanie dłużej trzymałem się grupy - aż do odruchów wymiotnych gdzieś na 9 km, a tętno kosmiczne. Nie poddaje się i jadę gdzieś na poziome 176 bpm i doganiam kilka osób. Na odcinku leśnym przed asfaltem w Biedrusku dwie dziewczyny mi odchodzą, natomiast starszego Pana zostawiam w tyle.Pierwszy bufecik i wchodzi żelik. Sekcja nadwarciańska jakoś idzie i szczęśliwie przelatuje po kałużach, wchodzi drugi żelik. Na Poligonie robię szkolny błąd i wpieprzam się w nie w tą ścieżkę - tracę kilka minut - i w tym momencie dopada mnie czołówka mini. Jeszcze sekcja z wielkimi kałużami i tutaj największa kara utykam po pas w wielkiej kałuży - qrwa. Od tego momentu mnie się już nie chce jechać i sobie spokojnie pedałuje do mety z nastawieniem, że kończę. Przekraczam metę i po chwili patrzenia czy mnie zatrzymają (bo może limit czasu minął) i zjedzeniu i wypiciu spokojnie ruszam dalej. Równym tempem
sobie kręcę i na trzecim bufecie pytam czy ktoś nie jest blisko- dostaję odpowiedź, że tak. To teraz zwiększa motywacją kręcę, na nadwarciańskim dopadam Joanne Gackowską, na asfaltach poligonu jednego jegomościa, a na piachach poligonowych następnego. Ze spokojnym sumieniem cisnę ile fabryka daje - a daje mało, oglądam się za siebie czy mnie nikt nie dogania, jest ok, jest meta
W chlupających butach, ujebany do pasa, z bolącymi nogami zjadam co dają i czekam na tombolę. Do domciu spokojnie rowerkiem.

0:05:44 (2%) HZ 080--13
3:41:33 (82%) FZ 137--175
0:41:53 (16%) PZ 175--196


Kategoria Trening, Zawody - Maraton

Powerade VOLVO MTB Marathon 2013 - Złoty Stok

  d a n e    w y j a z d u 37.70 km 37.70 km teren 04:07 h Pr.śr.:9.16 km/h Pr.max:41.39 km/h Temperatura:25.0 HR max:196 (100%) HR avg:169 ( 86%) Podjazdy:1387 m Kalorie: 3831 kcal Rower:Accent Peak
Niedziela, 19 maja 2013 | dodano: 20.05.2013

Nie byłem ostatni :)
Zacznijmy od początku. Przybyłem dzień wcześniej z Marc, Klosiem, Jpbike. Po załatwieniu wszystkich spraw w biurze zawodów, wycinaki pojechały na objazd mini. Ja nie miałem pulsometru i licznika więc po krótkiej przejażdżce na podjeździe - gdzie w gapiostwie zaliczyłem glebę, wróciłem do głównej kwatery.
Dnia następnego wczesna pobudka i szykowanie się na wielką próbę swoich sił z trasą. Dotarłem z Googlowacami dwie godzinki wcześniej i zasiadłem na ławeczce kontynuując śniadanie w promieniach słoneczka. Po chwili pojawił Jacek, który też pojechał na rozgrzewkę. Gigowcy wystartowali, a ja pomalutku szykowałem się na swój start. Ustawiłem się w cieniu i czekałem na opóźniony start.
1, 2, 3 start i spokojnie ustawiłem się na końcu stawki, na kamieniach niezły korek i kilka glebek. Spokojnie ruszyłem dwoma kolegami w równym tempie do góry.

Główne założenie jadę na górnej granicy strefy i nie należy rowerowi przeszkadzać na zjazdach.

Pierwszy podjazd poszedł gładko na samą górę - wow, zjazd z Jawornika wszystko ładnie szło do momentu korka, jakaś dziewczyna leży w krzakach po lewej, koleś przede mną jakaś blokada i stoi, ja już nie miałem wyboru i przytuliłem choinkę - zrobili mi fotkę - jeszcze jej nie znalazłem :)

Gdzie te grzyby ? © MaciejBrace

Dalej trzeba było sprowadzić i po chwili znów ruszyłem - kilka osób wyprzedziłem. Daje z siebie co najlepsze. Co jakiś czas mijają mnie gigowcy, a wszystko idzie sprawnie nawet na koleinach.
Podjazd w lesie idzie super i kolejny zjazd do Orłowca - sam się zdziwiłem, że tylko jeden gigowiec mnie minął krzycząc uważaj z prawej zza płotu, którędy on leciał - no fear. Podjazd w kierunku Krowiej Góry wszystko na rowerze, a później zjazd szutrówką. Dalej podjazd na Góra Borówkowa już trochę brakło sił i dopadł mnie Klosiu - pierwsze butowanie.
Podjazd pod Górę Borówkową © MaciejBrace

Zjazd początek bez problemu, przy głazach sprowadziłem i dalej już zjechałem. Na korzeniach tak mi wytrzepało ręce, że czasami puszczałem hamulce bo nie miałem siły utrzymać kiery, ale plus tego taki ,że wyprzedziłem ze dwie osoby i nawet przez chwilę jechałem za kołem gigowca. Na trzecim bufecie za mną pojawił się JPBike, któremu powiedziałem, że Klosiu widziałem 20 minut temu - miał nie tęga minę. Ostatni podjazd tutaj przeplatałem butowanie na stromych ścieżkach, z krótkimi podjazdami na rowerze, gdy myślami już byłem na mecie mknąć w dół trasa zawróciła do góry - o mój Boże, nie poddałem i zawalczyłem ze stromym podjazdem, a koła lekko się uślizgiwały. Dalej zjazd przecinką leśną - zbiegłem i kolejnego minąłem, zjazd po białej szutrówce, kolejnego dopadłem. W końcu upragniona meta, jest i fantastyczny dla mnie wynik.

Poniżej porównanie:
Rok 2011
516 /199 M3 3119 Maciej Borowicz 05:05:38.67
Rok 2013
379 /149 M3 1195 Maciej Borowicz 04:07:25.1

Czas wg licznika 3:49 (bufety, siusiu i poprawa zapięcia tylnego koła - bo brzydka ręka Klosia grzebała przy nim)

0:03:55 (2%) HZ 080--137
2:49:57 (69%) FZ 137--175
1:12:00 (29%) PZ 175--196

Trochę fotek na zachętę
Kozielno widok na góry © MaciejBrace


Kozielno widok na góry © MaciejBrace


Kozielno widok na góry © MaciejBrace


Pierwszy podjazd - mały peletonik © MaciejBrace


Kategoria Zawody - Maraton