Grand Prix - Maraton Gniezno
d a n e w y j a z d u
66.00 km
66.00 km teren
03:14 h
Pr.śr.:20.41 km/h
Pr.max:40.77 km/h
Temperatura:29.0
HR max:196 (100%)
HR avg:171 ( 87%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2985 kcal
Rower:Accent El Nino - trening - spec2011
Wczesna pobudka o 5 rano i zjadłem porządne śniadanko jak nigdy ryż i mięcho dodatkowo w pociągu 2 bułki z miodem a na miejscu batonik corny. Podróż pociągiem poszła expresem bo wybrałem TLK. Na miejscu rejestracja odbywa się dość szybko i wybrałem dystans mega 66km (2 pętle po 33km) - w domu oszacowałem czas przejazdu, ryzyko dostania dubla i limit czasu. Z poprzednich startów mniej więcej znałem trasę i wiedziałem ,że zawsze umierałem na pierwszych kilometrach gdzie jest mnóstwo podjazdów i zjazdów. Jak zwykle wybrałem ostatnie miejsce w sektorze aby swoim tempem pokonać trasę, szybko zostać dopadnięty przez napieraczy z mini.
Tak jak zwykle ostry początek, ale starałem się kontrolować tętno i zostałem wyprzedzony przez wszystkich i nagle mijam Panią SWAT i jeszcze kilka osób - no byłem niesamowicie zaskoczony. Jedyny trudny techniczny odcinek to taka rynna z piachem, która kończy się jeziorem, natomiast trasa za chwilę pnie się do góry twardym ale bardzo trudnym podjazdem, który pokonuje tak 60%. W rynnie poszło jakoś nie tak i glebie, a później zbiegam, puszczając mini. Tak na 10 km Pani SWAT mnie wyprzedza. Niestety samotnie pedałuje, a 20km praktycznie pod wiatr.
Trasa bardzo szybka, natomiast mi całkowicie nie idzie jazda w głębokim piachu gdzie szybko mną rzuca na boki i jadę dość asekuracyjnie. Druga część trasy z wiatrem mniej piachu twarde szutry. Teraz duszę ile wlezie na szybkich fragmentach puszczam hamulce i rzadko kiedy schodzi prędkość poniżej 27 km/h pod koniec około 6km znów te same interwałowe górki - bo wracamy tą samą trasą. Za mną kilka osób zwłaszcza jedna dziewczyna w stroju Rybczyński, przede mną znajomy rywal z rejonów Murowanej około 50 co jedzie bardzo równo i naprawdę trudny to dla mnie przeciwnik. Wjazd na drugą zaczyna się od sekcji XC w Parku a kończy się stromym podjazdem przy jakieś wylotówce. Zawodnik z MR mam w zasięgu wzroku, dopadam małżeństwo ( żonka odpada ze zmęczenia), dziewczyna też jest w zasięgu wzroku. Ponieważ znów pod wiatr jegomość z MR odchodzi szybko, natomiast ja dość często tasuję się z dziewczyną (od Ryby). Gdzieś na 40km mijam się czołówką, a ja mijam ludzi z Mini. Znów piaskowa rynna idzie lepiej ale na końcu znów glebie - za mało wiary w siebie i prędkość za mała. Dziewczyna mnie wyprzedza, ale za chwilę jest ten podjazd i doganiam ją bo też wprowadza. Często tasujemy się mi idzie lepiej na podjazdach i twardych odcinkach natomiast szybka jazda w piachu to jej domena. Gdzieś na 45-50 km doganiam następną dziewczyną, a za chwilę dociąga do nas pechowiec z M5 (po sprawdzeniu okazał się że to M6+) co miał panę a na plecach ciągle widzę dziewczynę (od Ryby). Zbliżamy się do bufetu i znów głęboki piach rzuca mnie i wszyscy mnie biorą - bufet szybko polewka głowy wodą i zaraz doganiam ich - nie oddam tak łatwo mojego miejsca. Znów z wiatrem i planuję atak jest około 18 km do mety. Dodaję gazu i wyprzedzam wszystkich, znów szybka sekcja normalnie lecę :) wybity na na górkach, przelot przez asfalt i pierwszy błąd, nie zwróciłem uwagi na strzałkę i planowałem skręt w prawo, a trasa idzie prosto, kuźwa tracę dwa miejsca. Jestem blisko szybkie szutry i piaskowy zakręt no i się stało jegomość z M5 włączył turbo i odszedł tak szybko że w pagórkowatym terenie normalnie znikł. Znów planuję kolejny atak, a raczej umocnienie pozycji - finalnie udaje się. Wpadam na teren parku mała pętelka może 100 metę a tam jegomość przekracza metę - dosłownie tyle mi zabrakło.
Przed startem miłe chwilę spędzam z koleżanką Dorotą co pierwszy raz w tym roku startuje i znów mi pewnie dołoży z 30 minut, przed samym startem witam się z Sylwią i chwilę rozmawiam z Panem Swat o jego wypadku i rehabilitacji - mówi ,że mięśnie w rejonie kolana osłabły z powodu unieruchomienia biodra.
Na mecie, nie zostałem zdyskwalifikowany i nie przyjechałem ostatni, dostałem kiełbaskę z chlebkiem i wody do woli. Bananów nie jadłem, na pomarańcze nie załapałem się - podobno było mało, tortu z okazji 10 lecia zawodów też nie jadłem - bo to ryzyko w takiej temperaturze, a przecież niedawno podtrułem się i nie pojechałem do Wałbrzycha, zresztą dzisiaj też coś mnie muliło rano.
Finalnie Dorota włożyła mi ze 23 minut, Sylwia 17minut. Przez chwilę rozmawiałem z jegomościem na temat ciśnienia w oponach Race King bo mnie rzucało a Dorota na smart samach czuła się wręcz idealnie - tak na oko miała ze 1.5 bara natomiast jegomość z pucharkiem 3.2 i 3 bar bo Gniezno ma dużo asfaltów - i to co się straci na piachu szybko się nadrabia - znów coś nowego.
Moje odczucia:
Jechało mnie się dość dobrze w takiej temperaturze. Trening siłowy na górce w Lasku Marcelińskim spowodował, że dość często pokonywałem pagórki na średniej tarczy, tylko już przy dużym zmęczeniu jechałem na żółwiku. Na szczycie górki nie było tragedii i nie oddawałem pozycji - jednak musiałem chwilkę pokręcić wolniej. Miałem jeden fragment płaski jak jechałem pod wiatr, że średnia spadła poniżej 20 km. Jak zwykle na piachu mnie rzucało przy dużych prędkościach. Żadnych skurczy i odcięć. Do końca potrafiłem utrzymać stałą prędkość i jeszcze mogłem kilka razy zaatakować.
Proszę o szanownych czytelników o jakieś sugestie treningowe - cel - zwiększyć prędkość wyścigowa, aby opuścić ostatnią 10 ;) na zawodach.
Jak będą finalne wyniki to skoryguję różnice czasowe i są dzięki Josipowi.
1 341 SWAT Sebastian 1990 M-2 Swat Team 1 1 0:33:20( 2) 01:06:03( 9) 2:12:56
.
64 232 BRUŻDZIŃSKI Ryszard 1959 M-5 63 6 0:38:31( 58) 01:12:28( 52) 2:36:31
100 722 KULECZKA Dorota 1978 K-3 Luboń 7 4 0:43:19( 119) 01:21:34( 110) 2:51:23
111 379 RAKOWSKA Gizela 1984 K-2 Northtec8 4 0:44:04( 126) 01:23:24( 123) 2:54:44
115 814 MATYSIAK Sylwia 1978 K-3 Taris 9 5 0:42:47( 110) 01:23:19( 124) 2:57:01
127 518 SWAT Edyta 1965 K-4+ Swat Team 13 2 0:45:26( 138) 01:25:58( 130) 3:04:36
132 335 KOBUS Bogdan 1943 M-6+ T-Kłos 119 2 0:42:06( 103) 01:19:09( 101) 3:13:15
133 759 BOROWICZ Maciej 1977 M-3 DS 120 43 0:47:31( 142) 01:29:00( 134) 3:14:01
134 861 SMYK Dominika 1996 K-1 T-Kłos 14 1 0:44:17( 131) 01:27:03( 132) 3:14:07
135 459 PRAISS Monika 1973 K-3 Rybczyń. 15 8 0:47:41( 143) 01:30:17( 138) 3:14:14
Czy wspomniałem, że były dwa kible na 400 osób i trzeba było czekać 20 minut.
0:01:28 (1%) HZ 080--137
2:13:01 (67%) FZ 137--175
1:04:48 (32%) PZ 175--196
Wraz z dojazdami 84.6 km zrobiłem
Kategoria Zawody - Maraton
komentarze
To samo tyczy się stabilności podczas zjeżdżania w gęstym piachu. Jak jest go dużo to skup się na kontroli równowagi, a nie na pedałowaniu, gdyż ona właśnie przyniesie Ci lepszy efekt.
Ja to stosuje od zawsze, a jak chciałem kilka razy pedałować to kierownica jeździła mi we wszystkie strony.
Gratuluję średniej, całkiem niezła :)
Druga sprawa jedzenie zdecydowanie lepiej jest zjeść dzień wcześniej solidny obiad i kolację.
W dniu startu lekki posiłek. Na bufetach nie pij za dużo to też przymula.
25-30km/h wystarczy, oczywiście im więcej tym lepiej. Ważniejsze dla sterowności jest to, żeby przednie koło jechało możliwie po powierzchni, a tylne cały czas napędzało, nie wolno luzować, bo wtedy właśnie rower zaczyna dziwnie skręcać.
A poza tym? Jeździć, jeździć, jeździć ;).
Gratki za udany start.
Ładna średnia ci wyszła:)