Temperując Alberty w terenie
d a n e w y j a z d u
43.26 km
43.26 km teren
02:25 h
Pr.śr.:17.90 km/h
Pr.max:39.04 km/h
Temperatura:28.0
HR max:194 ( 98%)
HR avg:147 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1694 kcal
Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Szyja dzisiaj już mniej boli więc wybrałem się na sprawdzenie jak na nowych oponkach pójdzie mi na mojej pętelce. Prędkość przelotowa po twardych ścieżkach jest mniejsza i czuć wyraźny tupot klocków, grząski piasek radzą sobie dobrze - ogólnie przy ciśnieniu 2.5 atm nie jest tragicznie - ale czuć duży opór.
Na polance gdzie przebiega ścieżka z dużą ilością kurwidołków opalają się w bikini dwie niunie, przyjechały rowerami i ustawiły je na mojej ścieżce ale całkiem zgrabnie je wyminąłem - lawirując pomiędzy stópkami niewiasty a klapeczkami.
Na ulicy Cmentarnej zrównał się ze mną przypadkowy kolarz w stroju mocno turystycznym i na takim rowerku oponki cienkie 28" i razem skręciliśmy w chryzantemową. Nagle powiało testosteronem i zaczęliśmy się ścigać, dopóki ulica nie odstawała od polskiego standardu częstotliwości dziur udawało mi się go utrzymać za plecami - a prędkość rosła. Z mojej strony zaczęło się szarpanie rowerem bo na takim bieżniku utrzymanie 36 km/h to nie lada wyczyn - jak tętno doszło do 194 a asfalt uległ znacznej poprawie, ja odpuściłem - zabrakło może 200 metrów do mojego skrętu w teren.
Na końskiej ścieżce ponownie poczułem rzadki bieżnik oponek - zdecydowanie ciężej się jechało ale z lepszą kontrolą. W drodze powrotnej znów na Cmentarnej tym razem pod górkę sprawdziłem jaką prędkość wykręcę.
Ponownie na polance mijam dziewczyny i jeszcze 2 razy w drugim kołku - przy ostatniej mijance wymieniliśmy po dzień dobry i tyle miłego.
Po drugim kołu udałem się na ulubiony pagórek i potrenowałem podjazdy - dzisiaj strasznie ciepło i parnie 2 bidony poszły w mig.
0:32:06 (23%) HZ 080--137
1:47:35 (76%) FZ 137--175
0:02:21 (02%) PZ 175--196
Kategoria Trening