Bike Maraton - Poznań - Giga
d a n e w y j a z d u
102.00 km
102.00 km teren
05:09 h
Pr.śr.:19.81 km/h
Pr.max:46.07 km/h
Temperatura:26.0
HR max:191 ( 97%)
HR avg:165 ( 84%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3300 kcal
Rower:Accent El Nino - zawody - spec2011
Jedyna okazja aby spróbować swoich sił na Giga. Ciepło, a może trochę za ciepło.
Pobudka rano, śniadanko i dojazd do Malty, tam spotykam wycinaków wielkopolskich KeenJow’em, Mlodzikiem, Maksem, Rodmanem, JPbike, Klosia. Na dole przy Malcie spotykam szefa kolarzy z Drużyny Szpiku, który robi pamiątkową fotkę. Przed startem małe zamieszanie bo zostawiłem licznik w kiblu, ale się odnalazł. Tym razem testowałem jazdę z ostatniej pozycji. Początek spokojny bo wycinaki pognali do przodu, a ja spokojnie pomiędzy niedzielnymi użytkownikami, paniusiami na rowerach (jedna w łososiowym stroju dostałą w kulturalną zjebkę) i tak do sławetnych schodów gdzie zrobiłem sobie kwadransik ( a może więcej) na pogaduchy. Po schodach ogień i praktycznie bez większych ceregieli ładnym tempem. Z jednym Megowcem M4 lub M5 ładnie się współpracuje i osiągamy ładną średnią 28km/h, Później starałem się utrzymywać stałą tempo, aby zdążyć na rozjazd Mega/Giga no i udało się wg mojego czasu to 2:15. Gdzieś przed 40 km jeden żelik i później około 60 następny - Carbo lemon butter - aż mi gazy poszły nosem niczym amoniak dla boksera. Ucieka mi jakiś dziadek ładnie podaje. Na 66 km na podjeździe zostawiam zawodnika, za którym targałem się z 5km. Praktycznie od 70 km jadę samotnie i niestety pojawia się co raz bardziej dotkliwy ból przy depnięciu w pedały. Gdzieś przy 80 km spotykam zawodnika, który ładnie podawał na 50 km a teraz ma poważne skurcze i odpada. Zjazd w dolinie Cybiny od tego momentu, zjazd do połowy bo ból w nodze nieznośny, a następne podjazdy to katastrofa tylko młynek duża kadencja. Zbliżam się do Malty jeszcze jeden upierdliwy podjazd. Ciągle oglądam się do tyłu czy ktoś się nie zbliża no i przegapiłem. Koleś, którego odstawiłem na 66 km właśnie mnie doszedł na 95 km trochę go gonię ale nie ma depnięcia i przy mostku co w roku poprzednim przypieprzyłem w silnik odpuszczam mu - już czuję metę i nagle jakaś laska napiera 27km/h gonię ją aby zakwasić jej nogi i widzę, że wymięka zrównuję się i nagle przed nami jakaś para i stara baba na rowerze ja odpuszczam i hamuję - nie zmieścilibyśmy się. Drugi atak przy zakręcie na mostku pełno ludzi i zjazd w dół. Ładnie mnie spycha na barierki aby kraksy nie spowodować przebijam się przez taśmy odgradzające i prawie do jeziora bym wpadł zawracam i przejeżdżam przez bramkę - laska pada z wyczerpania.
Tombola chwila rozmowy ze Zbyszkiem i jego kompanem, później pogaduchy z Sylwią, ,która ładnie zapunktowała - razy na podium + medal (najlepsza poznanianka) i czwarte miejsce w K3 na giga.
Do domu telepię się z prędkością 12 km/h noga boli. W domku miła niespodzianka bo okazało się, że opóźniony start i późniejszy odcinek finiszowy z nieznaną laską spowodował, że byłem 3 minuty przed laską - czyli jej wysiłek poszedł na marne - yee !!!
27 M3/115 Open/ 05:09:05 / wg mojego licznika to czas powinien być w granicach 4:55 - bo przecież zajebisty korek zafundowali nam. Jak widać na międzyczasach da się pyknąć 700 luda na 16 km
01:06:26 / 735
01:40:09 / 710
02:40:01 / 116
03:19:52 / 115
Finalnie przejechane około 130 km
Ostanie 4 godzinki bo pulsometr przez przypadek spauzowałem
0:01:15 (1%) HZ 080--137
3:25:56 (86%) FZ 137--175
0:30:52 (13%) PZ 175--196
Fotki Rafał StasikPrzed startem
© MaciejBracePoczątek zawodów
© MaciejBrace
Kategoria Zawody - Maraton
komentarze
Ja na giga się nie decydowałem pomimo że na rozjeździe miałem spory zapas i mogłem skręcić w prawo na drugą pętle, zamiast w lewo kierując się do mety, no cóż zbyt leniwy widać byłem :)
pozostaje pogratulować wytrwałości i zaparcia:)