BikeCrossMaraton - Wyrzysk
d a n e w y j a z d u
66.00 km
66.00 km teren
03:51 h
Pr.śr.:17.14 km/h
Pr.max:45.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:190 ( 96%)
HR avg:162 ( 82%)
Podjazdy:1100 m
Kalorie: 3546 kcal
Rower:Accent Peak
Drugi start w tej serii i prawda jest taka, że fajerwerków nie spodziewałem, lekko przeziębiony, a na góralu nie jeżdżę bo szosa bardziej mi teraz leży. Z tego też powodu mam wielkie rozterki w sprawie 29" i projekt wstrzymałem - bo po cholerę inwestować skoro braki są u jeźdźca. Dojazd z JPbike przebiegł bez problemu, a zacne to towarzystwo - i nawet moje roztargnienie z dniami tygodnia nie zburzyło tego sielankowego nastroju. Zrobiłem rozgrzewkę i konkretnie się zdyszałem. Później chwila rozmów ze znajomymi i finalnie opóźniony start. Start to najgorszy dla mnie moment bo tętno szybuje pod maks i muszę zwalniać ale utrzymałem się na końcu stawki tzn nie byłem ostatni, tak jest lepiej niż w zeszłym roku gdzie odpadłem tuż przed szczytem. Mizerna to poprawa skoro ma się tętno 182 , a tu kolejny podjazd, a człowiek sapie jak lokomotywa. Pierwsze zjazdy staram się gonić i gdzieś na wąskim singlu w dół około 5 km zaliczam konkret glebę - czy to chwila rozprzężenia, czy przeholowałem z prędkością, a może rzadkie jazdy na mtb - nie ma co marudzić trza jechać. Do pierwszego punktu pomiarowego chęć walki byłą większa niż ból i ostro walczyłem bo wyprzedziłem dwie osoby. Na 2 km przed drugą pętlą tracę 5 pozycji i przez chwilę myślę o zjeździe z trasy. Zawitałem na 2 bufet pojadłem i spokojnym tempem pojechałem 2 rundkę - a miotły ciągle nie widać ?. Przed trzecim bufetem mijam, dwóch zawodników mini co oni tam robią ? Mimo bólu wszystko podjechałem wszystko jak szło tylko, że na młynku. Dojechałem do mety z gorszym czasem niż w zeszłym roku, a zakładałem o 10 minut lepszy czas - oj będzie zjebka, w pracy będą się ze mnie śmiać, że znów ostatni byłem. Zbyszek Rybak wykręcił super czas.
Makaron nie był ohydny bo zjadłem cały. Jacek zauważa, że po glebie przednie zacisk się poluzował - hmm ciekawe. Dzisiaj rano w nagrodę za walkę na trasie i dnia dziecka kupiłem sobie drożdżówkę, wysmarowałem nogę ketonalem i zapieprzam po schodach jak młody bóg - dobra kłamię - cierpię jak jasna cholera.
Drobne sprostowanie przyjechałem na metę szybciej niż rok temu o 3 minuty - ale trasa była krótsza o 7 km, na zjazdach pojechałem szybciej w roku 2015. Porównując międzyczasy, widać, że najwięcej straciłem na drugim kółku.
00:14:27 (06%) HZ 080--137
03:08:02 (78%) FZ 137--175
00:38:39 (16%) PZ 175--196
Kategoria Trening
komentarze
Maciej następnym razem będzie lepiej
Musiałem się zrehabilitować za porażkę z Łopuchowa :)
A czy czas dobry, nie najgorszy, zawsze może być lepiej. Nie chciałem przeholować, oszczędzałem się trochę na pierwszej pętli, W tym roku był to dla mnie najdłuższy dystans w MTB.
Maciej dobrze że nic sobie nie połamałeś